Zebranie rodziców maluchów. Przedszkolanka pyta, czy są jakieś uwagi. Jedna z matek zgłasza, że jej dziecko nie je mięsa. „U nas zje” – opiekunka odpowiada z uśmiechem. Kompletne niezrozumienie stylu życia może bawić, ale są ludzie, którzy znaleźli wartą zagospodarowania niszę. W całej Polsce jest kilkadziesiąt przedszkoli, które oferują dzieciom dietę bezmięsną na zamówienie. Od Szczecina po Kraków można znaleźć miejsca, które dostrzegły modę na wegetarianizm wśród najmłodszych.
Potrzeby i oczekiwania wege-rodziców zaczęły dostrzegać nawet placówki państwowe. Warszawskie przedszkole nr 224, podobnie jak kilka innych w stolicy, zastrzega, że dziecko może dostać catering bezmięsny, ale po przyniesieniu zaświadczenia od lekarza.
– U nas dzieci wegetariańskie przychodziły ze swoim jedzeniem, rodzice nie płacili za wyżywienia, tylko dawali dziecku termos – opowiada INN:Poland pani Elżbieta, która przez prawie 40 lat kierowała przedszkolem na Mokotowie.– Ile było przez ten czas takich przypadków? Dosłownie kilka. Ale ta moda zaczęła się dopiero po 2000 roku. Wcześniej tego nie było – dodaje.
Potrzeby wege-rodziców doskonale dostrzegł za to biznes. Choć w Polsce można znaleźć kilkadziesiąt placówek, w których najmłodsi nie dostaną na obiad mięsa, to miejsc stricte wegetariańskich, czy wręcz wegańskich jest zaledwie kilka. Takie przedszkole odpowiednio kosztuje, ale wiadomo, na zdrowiu dzieci się nie oszczędza. W Przyjaciołach Żyrafy czesne wynosi... 1200 złotych miesięcznie. W „Przygodzie z naturą” jeszcze więcej. To dużo powyżej średniej rynkowej dla prywatnej placówki w Warszawie, która wynosi około 900 złotych. Do tego co miesiąc przedszkole dostaje dofinansowanie od gminy w wysokości ok. 600 zł na każdego podopiecznego.
Ale wegańskie i wegetariańskie przedszkola, póki co to nie są wielkie placówki, więc nie mogą liczyć na efekt skali. W Przyjaciołach Żyrafy było 15 dzieci. W zwykłych – tyle liczy jedna grupa. Uwzględniając koszty stałe, okazuje się, że tak mała placówka może przynieść właścicielom pięciocyfrowy zysk co miesiąc.
W Warszawie są trzy placówki o profilu stricte wegetarariańskim. Poza stolicą jeszcze kilka. Rynek nie jest głęboki, ale za to lukratywny. Na dzieciach się nie oszczędza. Teoretycznie mięso i ryby powinny być najdroższymi składnikami wyżywienia, jednak w wegetariańskich i wegańskich przedszkolach warzywa pochodzą z ekologicznych i bio hodowli.
– Rodzice zapisywali dzieci do Żyrafy z kilku powodów. Część z nich, to byli po prostu wegetarianie. Dzięki temu odpadały problemy typu: jestem inny, dlaczego dzieci jedzą mięso, a ja nie mogę – opowiada INN:Poland Iwona, która pracowała w wegańskim przedszkolu jako wychowawczyni. – Druga grupa, to rodzice, których skusiło zdrowe żywienie. Niektóre dzieci dopiero w przedszkolu uczyły się jeść warzywa, owoce, żytnie pieczywo, kasze – wyjaśnia. Taki był motyw Joanny, która posłała swojego syna do „Przyjaciół Żyrafy” nie tylko dlatego, że było blisko jej domu.
– Wybrałam przedszkole wegańskie z myślą, że mój syn dostanie tam dużo zdrowego jedzenia, warzyw, owoców, orzechów. Sama nie jestem weganką – mówi w rozmowie z INN:Poland Joanna, której syn przez trzy lata chodził do Przyjaciół Żyrafy. – Nie bez znaczenia było porozumienie bez przemocy i elementy Montessori w programie – dodaje.
Okazuje się, że w tego typu placówkach dydaktycznych niezwykle ważna jest spójność wartości. Kluczowe hasła, którymi właściciele przyciągają rodziców, to właśnie „Montessori” (przyp. red. metoda wychowania dziecka, która kładzie nacisk na swobodny rozwój dzieci), „porozumienie bez przemocy” i „ekologia”.
– Wszystkie posiłki przygotowujemy na własną rękę ze świeżych produktów – podkreśla w rozmowie z INN:Poland Joanna Stephenson z poznańskiego przedszkola „Carrots and Peas”. – Porównując to do Wielkiej Brytanii, możemy być dumni, tam świadomość zdrowego żywienia dopiero zaczęła się przebijać do głównego nurtu – dodaje.
„Ekologia” jest też jednym z haseł, na którym swój wizerunek opiera warszawska „Przygoda z Naturą”. Przedstawicielka przedszkola w rozmowie z INNPoland.pl wskazywała, że przedszkole ma nawet własnych dostawców żywności. Świeże warzywa dostarczają do placówki zaufani rolnicy, nie ma mowy o zakupach w hipermarkecie. Rodzice za produkty bio i ekologiczne gotowi są płacić.
– Jestem w branży 12 lat. Przez cały ten czas pracowałam w wegetariańskich przedszkolach i wyraźnie widzę, że rodzice coraz większą uwagę zwracają na właściwe odżywianie – mówi.
Wegańskie przedszkole nie jest zatem zarezerwowane wyłącznie dla wegańskich dzieci. Takie miejsca są wybierane pod kątem nauki zdrowego żywienia. Od naszych rozmówców wiemy, że jest wyraźny trend. Najmocniej obecny w Warszawie i dużych miastach zachodniej Polski. Najdalej wysuniętymi placówkami, która oferuje dzieciom wegański catering, są te zlokalizowane w Warszawie po praskiej stronie Wisły. Moda na bezmięsne przedszkola póki co jeszcze nie dotarła na ścianę wschodnią.
– Kiedyś mieliśmy rodzinę, która zapisując swoje dziecko, nie dopytała o szczegóły wyżywienia. Zorientowali się dopiero przy okazji Świąt Bożego Narodzenia, jak zobaczyli, że nie ma ryb. – Ale zauważyli, że przez te kilka miesięcy ich dziecko zaczęło lepiej funkcjonować, nie domagało się słodyczy w domu. Sami zaczęli zwracać większą uwagę na to co jedzą – dodaje z uśmiechem.