Andrej Babiš to od 2014 roku wicepremier i minister finansów Czech. „Wsławił” się tym, że podczas jednego z programów telewizyjnych nazwał polską żywność „gównem”.
Wczoraj opisaliśmy, jak Czechy bojkotują polskie jaja. Oferują polskim dostawcom najniższe ceny w Europie. Rozmawialiśmy z jednym z nich, Józefem Kaczałą, właścicielem fermy drobiu pod Wrocławiem. Kaczała powiedział INN:Poland, że Czesi oferowali mu cenę 11 groszy za jedno jajo, podczas gdy granica opłacalności dla niego wynosi 28 groszy za sztukę. Dlatego przestał z nimi handlować.
Wcześniej minister rolnictwa Czech zarzucał m.in. polskim eksporterom kiepską jakość jaj, dumpingowe ceny oraz podawanie nieprawdziwych informacji ws. pochodzenia żywności.
Problem w tym, że Czesi formułują te opinie bez pokrycia, na co zwróciło im uwagę polskie Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Ich rzeczywiste intencje to ochrona własnych producentów jaj, mówił INN:Poland Rafał Ratajczak, prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz, zrzeszającej największych polskich producentów jaj.
Bojkot polskiej żywności w Czechach ma swoją dłuższą historię. – Nie jem tego waszego gówna – w ten wulgarny sposób Babiš odmówił degustacji kiełbasy podczas dyskusji o jakości polskiego jedzenia w czeskim programie telewizyjnym "Máte slovo".
Ten czeski polityk jest też właścicielem firmy spożywczej Agrofert. Agrofert ma spółkę córkę Agrofert Polska, która sprzedaje do Czech m.in. polską kukurydzę, fasolę czy nasiona oleiste. – Skupujemy jej po Polsce i wywozimy w różne rejony Czech – mówi w rozmowie z INN:Poland jeden z pracowników Agrofert Polska. Pieniądze, jak widać, nie śmierdzą.