W ciągu zaledwie kilku dni awantura o projekt RESTAURA, którym udało się otwockiemu ratuszowi zainteresować Unię, zeszła z poziomu sali obrad do mediów i portali społecznościowych. Jedni mówią o marnotrawstwie i bezcelowym projekcie, w który dałoby się wciągnąć miasto, drudzy o „skoku na koryto”. A wszystkim, tuż przed nosem, przemyka 335 tysięcy euro.
Laikowi od zbitki „partnerstwo publiczno-prywatne” może pociemnieć w oczach. Upraszczając, można ideę PPP sprowadzić do bliskiej współpracy instytucji publicznych – rządowych i samorządowych – z przedsiębiorstwami prywatnymi. W jej ramach przedsiębiorcy zarabiają, a władze realizują jakiś istotny z punktu widzenia społeczeństwa cel. Takim projektem może być płatny parking: prywatny właściciel buduje go na kawałku wolnej przestrzeni i zarabia na opłatach, miasto rozwiązuje problem braku parkingu, przekazując na ten cel np. jakiś teren.
Nic więc dziwnego, że pomysł na projekt zmierzający do rewitalizacji Otwocka narodził się w głowach ekspertów Instytutu Partnerstwa Publiczno-Prywatnego. – Zobaczyliśmy, że PPP w obszarze rewitalizacji jest takie „niedopieszczone” – mówi INN:Poland, Bartosz Korbus, założyciel IPPP. – Pojawił się pomysł, żeby taki projekt stworzyć – dodaje. O czymś podobnym myślały inne organizacje z państw regionu, zajmujące się PPP na swoim terenie. Eksperci chcieli wypracować sobie metodologię wdrażania „rewitalizacyjnych” projektów PPP, przygotować projekty pilotażowe, a na dłuższą metę – wybrać najciekawsze i „obsłużyć” je.
I.
– Bezpośrednio zainspirował mnie Sopot – mówi Korbus. – Zrewitalizowano tam na nowo tereny kolejowe: prywatny partner kupił teren, w rozliczeniu wybudował nieruchomości na rzecz tamtejszego ratusza, a dodatkowo, na swoim terenie, postawił m.in. galerię handlową i hotel – opowiada. Miasto nie wydawało środków, a jednocześnie korzystało z tego, że do życia wróciła jego znaczna część.
IPPP postawił sobie za zadanie znalezienie innych miast, w których dałoby się w sposób wzorcowy wprowadzać w życie projekty rewitalizacyjne. – Podstawowy problem polskich miast: nie ma środków na to, by w ogóle przeanalizować, jaki projekt należy wdrożyć. Nie ma pieniędzy na wybranie obszaru, zbadanie stosunków własnościowych, przygotowanie programów inwestycyjnych, kosztorysów.
Otwock nadawał się idealnie: podwarszawskie miasto jest „gołe i wesołe”. Status uzdrowiska-kurortu to już przeszłość, prezydenta Zbigniewa Szczepaniaka nie trzeba było długo namawiać. W założeniu, za niemal cały projekt miała zapłacić Unia Europejska.
II.
Na początku 2015 roku ruszyły prace. Powstała koalicja obejmująca władze miast w czterech krajach regionu – Polsce, Słowacji, Słowenii i Chorwacji – oraz IPPP i inne tego typu organizacje z wymienionych państw. Otwock został liderem projektu, jak można usłyszeć, nie przypadkiem: Unia Europejska refunduje liderowi 95 proc. kosztów projektu, pozostali mogą liczyć na 85 proc. Jak ujmują to władze Otwocka: "wkład własny w projekt początkowo miał wynosić 200 tys. złotych dla Otwocka, natomiast istnieje możliwość zmniejszenia tego wkładu poprzez uzyskanie środków z rezerwy celowej Wojewody Mazowieckiego, wówczas wynosiłby około 80 000 zł co stanowi tylko 5% kwoty wydatkowanej na działania w naszym mieście".
Projekt opiewał, w przeliczeniu, na 8,2 mln złotych, z czego 1,34 mln – czyli 334 tysiące euro – miało przypaść Otwockowi. Konieczny wkład własny wynosił zaledwie około 15 tysięcy euro. W gruncie rzeczy niewiele więcej od tego, ile firma zajmująca się przygotowywaniem wniosków o dotacje unijne chciała otrzymać w ramach success fee.
I chyba autorzy wniosku zrobili to dobrze: unijni decydenci uznali, że projektowi niczego nie brakuje. Z sześciuset zgłoszonych wniosków o dofinansowanie z programu INTERREG Bruksela zaakceptowała 35, z tego trzy z Polski. W kwietniu br. zapadła pozytywna decyzja.
III.
No, euforia. – Poprzez projekt o nazwie RESTAURA chcieliśmy stworzyć w Otwocku możliwości, które pozwoliłyby na zmianę wyglądu miasta. Odrestaurowanie centrum i nadanie mu odpowiedniego charakteru przekracza możliwości budżetowe Otwocka. Dlatego chcemy pójść inną drogą: przygotowania miasta na inwestycje w ramach formuły PPP – zapowiadał na początku maja prezydent Szczepaniak. – Powstanie coś na kształt strefy inwestycyjnej, przygotowanej do rozpoczęcia inwestycji. Co istotne – wszystkie działania związane z projektowaniem i ustalaniem kierunków rewitalizacji poprzedzone będą wieloma konsultacjami społecznymi, więc to mieszkańcy zdecydują o tym, jakie centrum miasta chcieliby mieć – kwitował.
Przedwcześnie. – Na początku czerwca umowa na środki była już gotowa do podpisania. Prezydent Otwocka udał się więc do Rady Miasta, że upoważniło go do jej podpisania – mówi nam Korbus. – Nagle okazało się, że nie uważają, by ten projekt był dobry dla Otwocka – ucina.
Weto zadziwiające o tyle, że starania o dotację i projekt RESTAURA nie był tajemnicą. Rada już pod koniec ubiegłego roku zatwierdzała budżet, w którym przewidywano środki na projekt. Radni – wraz z otwockimi przedsiębiorcami – byli zaproszeni na spotkanie, które odbyło się jeszcze w lipcu ubiegłego roku. „Bardziej ostrożnym czerwona lampka zapaliła się już podczas ubiegłorocznego spotkania zorganizowanego (…) w auli ratusza” - wspomina je na stronach Otwock24.com Przemysław Bogusz, jeden z radnych.
„Zaprezentowano wprawdzie wówczas wizualizację modernizacji terenu pomiędzy ulicami Orlą, Pod Zegarem i Andriollego, zastrzegając jednak równocześnie, że to tylko przykładowa prezentacja i że jej pokazanie nie oznacza, iż projekt zostanie zrealizowany” – pisze Bogusz. „Na pytania, co w takim razie ma być ostatecznym produktem projektu RESTAURA – jeśli nie rewitalizacja określonego obszaru – padały wówczas dość ogólnikowe odpowiedzi, wreszcie rozmowa zeszła na temat zalet partnerstwa publiczno-prywatnego” – relacjonuje Bogusz.
IV.
Osłupienie. Lipcowa awantura wydarzyła się w najgorszym możliwym momencie: na podpisanie umowy ratusz ma czas zaledwie do połowy sierpnia. W nadzwyczajnym trybie zwołano na ten tydzień sesję Rady Miasta. Jeśli argumenty ratusza nie przekonają radnych, Otwock będzie musiał świecić oczami przed zagranicznymi partnerami, a na dodatek – jeżeli nie znajdzie się furtka, dzięki której można z projektu „wyjść” i przekazać pałeczki lidera innemu partnerowi, reszta grupa może wystąpić wobec miasta z roszczeniami o zwrot poniesionych kosztów.
– Odmowa przyjęcia tak dużej dotacji unijnej stanowi ewenement na skalę krajową. Bo z jednej strony jako gmina o te środki wnioskujemy, dlatego, że w budżecie mamy zapewnione środki na realizację, z drugiej po uzyskaniu tak dużej dotacji unijnej rezygnujemy z podpisania umowy. To niepoważne – grzmiała w stanowisku ratusza wiceprezydenta Otwocka, Agnieszka Wilczek.
Radni pozostali niewzruszeni. „Podsumowując: efektem projektu RESTAURA nie miała być rewitalizacja czegokolwiek w Otwocku. Jak przyznała (…) wiceprezydent, przedmiotem analiz sporządzonych w wyniku realizacji projektu będą reguły PPP. Zdaniem radnych, którzy nie zgodzili się na udział Otwocka w tym projekcie. Otwock nie potrzebuje kolejnych strategii, ani podręczników, które także mają powstać dzięki RESTAURZE” – podsumowywał, nomen omen, Przemysław Bogusz.
V.
Bez względu na to, czy powstałby podręcznik, czy też odnowiono by któryś z historycznych obiektów w Otwocku, wygląda na to, że pieniądze przepadną. Ta prosta konkluzja zaczyna ginąć w jakże dobrze nam znanych politycznych swarach.
Prezydent Szczepaniak jest bezpartyjny – rządzi już trzecią kadencję, w ślad za tendencją z ostatnich wyborów samorządowych: w oparciu o niezależny Komitet Wyborczy. Większość w Radzie Miejskiej mają z kolei przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości, wspierani przez niezależnych radnych, jak Przemysław Bogusz. Obie strony są w nieustannym konflikcie.
Zdaniem zwolenników prezydenta, radni nie pozwolą, by Szczepaniak „zapunktował” u elektoratu. – Szczepaniak nie może wykazać sukcesów, bo to utrudni wam skok do koryta – to miał być wpis osoby zajmującej się prowadzeniem oficjalnej witryny Miasta na jednym z portali społecznościowych, adresowany do radnych z PiS. – Nie zamierzamy zniżać się do tego poziomu – replikował Bogusz w swoim tekście.
Co ciekawe, otwoccy radni PiS w sporze z prezydentem znaleźli się po przeciwnej stronie barykady niż własna partia. Ratusz może się bowiem pochwalić gratulacjami od ministerstwa rozwoju, które wpłynęły zaledwie na kilkadziesiąt godzin przed burzliwą sesją. Na dodatek wicepremier Mateusz Morawiecki niejednokrotnie wychwalał zalety PPP. – Chcemy udrażniać mechanizmy inwestycyjne firm, promować partnerstwo publiczno-prywatne, zachęcić mały i średni kapitał przez szerokie programy poręczeń i gwarancji, jak choćby program de minimis – mówił choćby w rozmowie z „Pulsem Biznesu”.
– Najwyraźniej radni przez półtora roku nie rozumieli, o co w tym projekcie chodzi – mówi nam Bartosz Korbus. – Wydają się być zaskoczeni zakresem przewidzianych w projekcie zadań, tymczasem co najmniej od roku mogli zadawać pytania. Może nie wierzyli wcześniej, że dostaniemy te pieniądze, to się nie interesowali – kwituje. Taki nadwiślański standard.