„Jakaś lista kopalń do likwidacji to medialne nadużycie” – kwituje w rozmowie z INN:Poland ostatnie medialne doniesienia Wacław Czerkawski, wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce. Jego zdaniem, wkrótce rozkręci się koniunktura na węgiel. Wystarczy zainwestować w kopalnie i trochę poczekać.
To, że istnieje jakaś rzekoma lista sześciu kopalń do likwidacji, to w olbrzymiej mierze nadużycie dziennikarskie. Sytuacja jest rzeczywiście trudna, ale rozmawiamy raczej o programach naprawczych, a nie likwidacyjnych. Po drugie, wraca koniunktura – jest coraz więcej sygnałów, że ceny węgla wzrosną i zapotrzebowanie na surowiec także. Stąd plany budowy kopalń w Polsce przez inwestorów zagranicznych. Dlaczego więc mielibyśmy likwidować swoje kopalnie, a na to miejsce wpuszczać kogoś z zewnątrz?
Jest kilka kopalń w naprawdę trudnej sytuacji, ale od tego mamy spółkę restrukturyzacji kopalń, od tego jest ministerstwo energii, żeby wyjść z trudnej sytuacji i doczekać szczęśliwie koniunktury...
Czekaj tatka-latka. A kiedy ta koniunktura miałby się pojawić?
To nie jest towar w sklepie, żeby mówić, że będzie jutro lub pojutrze. Mamy sygnały, że od pewnego czasu ceny i zapotrzebowanie na węgiel rosną. Pytanie, czemu to ma być węgiel np. z Rosji, a nie polski? Na ostatnim zespole trójstronnym wiceminister Grzegorz Tobiszowski zapowiedział, że trwają prace nad podatkiem emisyjnym, który wyrówna szanse polskiego i zagranicznego węgla. Nie może być tak, że nasz węgiel wypierany jest przez ten zagraniczny, sprzedawany po dumpingowych cenach, nieobciążony podatkami tak, jak u nas.
Zresztą, górnictwo w Polsce już dawno zostałoby zlikwidowane, gdyby nie fakt, że nie ma innej alternatywy dla pozyskiwania energii. 90 procent energii w Polsce jest pozyskiwane z węgla i to ten surowiec decyduje o bezpieczeństwie energetycznym kraju. Na dzień dzisiejszy odnawialne źródła energii czy energetyka nuklearna nie są w stanie zapewnić takiej mocy.
W planie wicepremiera Morawieckiego są elektrownie jądrowe, nawet małe reaktory wstawiane do tradycyjnych elektrociepłowni...
Ale to melodia przyszłości, a ponadto – uzupełnienie energii pozyskiwanej z węgla. Nie widzę tu zagrożenia, raczej stopniowe przechodzenie na inne nośniki energii. Poza tym Zachód zaczynał od węgla – dzięki niemu te kraje wzbogaciły się na tyle, by rozwijać energetykę opartą o ropę czy atom. My, również dzięki temu, że energia z węgla jest – czy to się komuś podoba, czy nie – najtańsza, mamy szansę, żeby dojść do takich źródeł.
To oznacza...
Powtarzam: to oznacza spokojne, stopniowe odchodzenie od węgla na rzecz innych nośników. Bez rewolucyjnych ruchów.
To oznacza stopniowe wygaszanie, zamykanie zakładów w najgorszej sytuacji.
To kolejny problem: mówimy o zamykaniu zakładów, miejscach pracy, dla których nie mamy alternatywy. Kopalnia to średnio trzy tysiące miejsc pracy bezpośrednio i cztery razy tyle wokół kopalni. Zamykanie kopalń bez tworzenia alternatyw sprawi, że takie miejsca staną się... No, nie wiem, oazami przestępczości... Po prostu wystąpi tam strukturalny problem, jeżeli chodzi o bezrobocie. Rok temu mieliśmy tu protesty przeciw likwidacji kopalń i protestowali przede wszystkim mieszkańcy. Wiedzieli, z czym to się wiąże: brakiem perspektyw, miejsc pracy, godnej pracy i płacy.
I wygląda na to, że ten proces zacznie się lada chwila. Rozumiem jeszcze, że dobra koniunktura może załatwić problem nierentowności czy wzrostu kosztów wydobycia w przypadku występowania trudnych warunków geologicznych. Ale podobno jedną z przyczyn planu zamknięcia kilku kopalń jest – po prostu: brak węgla.
Ilekroć kończył się węgiel, kopalnie zamykano. Nawet w czasach komunistycznych łączono wtedy kopalnie, żeby górników przenieść bezkonfliktowo do perspektywicznych kopalń w sąsiedztwie. Ale z tego, co wiem, to każda z kopalń, które miałyby zostać zlikwidowane ma swój program naprawczy...
A więc jest co tam wydobywać?
Tak. Po inwestycji – bo bez inwestycji nic się nie uda zrobić – można osiągnąć rentowność. Na przykład węgiel z Krupińskiego, który jest na tej liście, to – jak się okazuje – bardzo dobry węgiel. Inwestycję pozwoliłyby do niego dotrzeć, udostępnić, wydobyć.
Ależ to proste!
W niedalekiej przeszłości mamy kilka kopalń, które skazano na zagładę. Choćby Bogdanka, która była przeznaczona do likwidacji, a teraz jest jedną z najlepszych – jeśli nie najlepszą – kopalń w kraju.
Pytanie, czy cierpliwości starczy, by raz jeszcze dopłacić do górnictwa...
„Dopłacanie” to nagonka! Kto tu dopłaca, skoro co roku do budżetu trafia od 6 do 8 miliardów złotych w postaci rozmaitych podatków płaconych przez górnictwo. Tych obciążeń nikt nie zmniejsza, a kopalnie płacą je bez żadnych wyjątków: ponad trzydzieści rozmaitych podatków, proszę mi pokazać firmę, która jest tak obciążona.
Ale prawda jest taka, że nikt nie dobija kury znoszącej złote jajka – nawet, jeśli wszyscy wokół twierdzą, że jest inaczej.
A jeśli rząd zaskoczy was któregoś dnia i definitywnie powie: „jednak zamykamy”?
Każdy rząd doskonale wie, że jesteśmy gotowi do negocjacji. My stale, permanentnie rozmawiamy – co nie jest medialne, więc nikt tego nie zauważa. Dopiero, gdy ktoś zaczyna machać listą likwidowanych kopalń, wtedy robi się medialnie...