– Jesteśmy zbulwersowani przebiegiem reprywatyzacji w stolicy. Uważamy, że została przekroczona kolejna granica nieprzyzwoitości w polityce. Od prezydenta miasta należałoby oczekiwać, że coś powie. A tu... nic – podsumowuje w rozmowie z INN:Poland Paweł Rabiej, jeden z liderów Nowoczesnej. Cóż, niewątpliwie w sytuacji kryzysowej warszawski ratusz wybrał najgorszą z dróg postępowania: milczenie.
Pierwsza salwa padła w sobotę, po publikacji „Gazety Wyborczej”, w której opisano okoliczności reprywatyzacji jednej z najbardziej prestiżowych działek w Warszawie – przy ulicy Chmielnej 70. – Artykuł odsłania mechanizm, dzięki któremu mafia cwaniaków, handlarzy roszczeń, przejmuje domy i działki w Warszawie – mówili wówczas, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, politycy Nowoczesnej.
Minęło kilkadziesiąt godzin, po których – jak można by się spodziewać – ratusz zacznie się bronić, a może nawet przejdzie do kontrofensywy. I... nic.
Nowoczesna nie ukrywa swojego rozczarowania. – Dziwi nas i szokuje brak reakcji ze strony władz miasta – mówi nam Paweł Rabiej. – W takiej sytuacji naturalne jest oczekiwania, że dobry gospodarz wyjdzie i powie: biorę to na klatę, mam jakiś pomysł, co z tym zrobić – dorzuca. Polityk Nowoczesnej stawia sprawę jasno: jego formacja oczekuje od ratusza jasnego komunikatu, co się stało i co w tej sprawie zostanie zrobione. Na razie nie doczekała się żadnego komunikatu.
– Jak ktoś zarządza miastem, to ma obowiązek, mandat i możliwości, ma prawników i urzędników, ma naprawdę spore możliwości, żeby wziąć na siebie odpowiedzialność i zdecydowanie działać. Tymczasem wygląda na to, że PO dawno odwykła od efektywnego działania – kwituje Rabiej.
Na szturm Nowoczesnej politycy PO odpowiedzieli nierównym, chaotycznym ogniem. – Dziwię się politykom Nowoczesnej, że wpisują się w atak PiS-u na warszawski ratusz. Jarosław Kaczyński nie tak dawno mówił, że następnym celem PiS-u będzie warszawski ratusz i tę politykę realizuje – kwitował poseł Marcin Kierwiński. – Od 1989 roku jest problem z reprywatyzacją w ogóle – odpierał zarzuty wobec prezydent Warszawy poseł Andrzej Halicki, podkreślając, że to z inicjatywy Hanny Gronkiewicz-Waltz wyciągano konsekwencje w przypadku dotychczasowych nieprawidłowości, a od osądzania jest prokuratura.
Swoje komentarze dorzucają też dziennikarze. – PO już zaczęła szukać kogoś, kto może zastąpić Hannę Gronkiewicz-Waltz. Plusem PO jest to, że PiS też nie ma silnego kandydata, który mógłby zagrozić prezydent Warszawy – dowodził na antenie TOK FM Jacek Nizinkiewicz z „Rzeczpospolitej”.
O ironio, politykom Nowoczesnej nie chodzi o zastąpienie Hanny Gronkiewicz-Waltz. – Chcielibyśmy, żeby ta kadencja w spokoju upłynęła do końca, a brak reakcji ratusza wcale temu nie sprzyja – przekonuje nas Rabiej. – Podkreślamy, że to nie jest kłótnia opozycji.
Tak czy inaczej, sprawa jest tym bardziej paląca, że tzw. „mała ustawa reprywatyzacyjna”, podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę w połowie sierpnia – choć chwalona – nie rozwiązuje problemów reprywatyzacyjnych nad Wisłą. – Główny problem tych przepisów to brak kompleksowego rozwiązania – dowodzi Paweł Rabiej. – Ustawa nie pozwala zamknąć raz na zawsze wszelkich roszczeń reprywatyzacyjnych – tłumaczy.
Chodzi o brak jednoznacznych rozwiązań, które pozwalałby miastu reprywatyzować – ale na własnych warunkach i z uwzględnieniem zarazem prawa własności, jak i interesu społecznego. Według polityka Nowoczesnej, takim rozwiązaniem nie będzie też zapewne projekt „dużej” ustawy, który ma przygotowywać Kukiz'15. W tym projekcie odszkodowania – w jakiejkolwiek formie – wynosiłyby do 20 proc. wartości roszczenia, ewentualnie oddawania w naturze nieruchomości z zasobów Agencji Mienia Wojskowego lub Agencji Nieruchomości Rolnych.