– Tak sobie zażartowałem, że jakby chciał wysadzić zakład w powietrze, to niech da nam wcześniej znać, to uciekniemy – tłumaczy pan Adam sytuację, do której doszło w jego firmie. Dowcip skończył się zwolnieniem dyscyplinarnym, a bohater skandalu w Szczecinku właśnie wytoczył swojemu byłemu pracodawcy proces przed lokalnym sądem.
Na początku września sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Szczecinku. Pan Adam, jak opisuje głównego bohatera „Głos Koszaliński”, od 21 lat pracował w jednej z większych lokalnych firm, opisanej na łamach jako „X”. Przez dziesięć lat reprezentował załogę, firma sprezentowała mu nawet pamiątkowy zegarek. – Wróciłem akurat do pracy po pobycie w sanatorium. W międzyczasie rozpoczął tam pracę Ch., Marokańczyk ożeniony z mieszkanką Szczecinka – relacjonował w sądzie.
– Spotkaliśmy się przypadkowo, chciałem go poznać, i spytałem, jakiej jest wiary. Odpowiedział, że jest muzułmaninem i wierzy w Allacha. Ja powiedziałem, że jesteśmy katolikami, mamy Boga. I wtedy zażartowałem sobie, że jeżeli chciałby wysadzić zakład w powietrze, to niech da nam wcześniej znać, to uciekniemy – kwitował.
– Wcześniej pracował u nas Turek, z którym często sobie tak żartowaliśmy i nikt się nie obrażał – twierdzi dziś pan Adam. Nowy współpracownik miał chyba jednak nieco inne poczucie humoru – poszedł do dyrekcji i złożył skargę na pana Adama. A menedżerowie postanowili wręczyć bohaterowi „skandalu” dyscyplinarkę. – Ze świadectwem pracy po dyscyplinarce z powodów religijnych nikt mnie nie zatrudni – lamentuje dziś pan Adam, domagając się w sądzie zmiany sposobu rozstania i odszkodowania.
– Mam niepracującą żonę i córkę, pracuję u kolegi w Norwegii, ale to żadna przyszłość i dlatego chcę sprostowania świadectwa pracy – dodaje. – Jaki ze mnie rasista – kwituje, demonstrując zdjęcia, na których na jego kolanac siedzą czarnoskóre dzieci. – Pracowałem dla ich rodziców – podkreśla.
Adwokaci firmy jednak nie ustępują. Dla nich doszło do „oczywistego złamania zasad współżycia społecznego. – Mamy nadzieję, że sąd wskaże granice w kwestiach wyznania i narodowości, w których można się poruszać i czy takie zdarzenia i zachowania są dopuszczalne – kwitował jeden z przedstawicieli firmy.