
Dobre intencje rodziców doprowadziły czteroletniego chłopca niemal do śmierci. Autystyczny czterolatek był przez nich karmiony przez kilka miesięcy środkami otrzymywanymi od naturopaty, m.in. witaminą D, wielbłądzim mlekiem, związkami srebra czy solą epsońską.
REKLAMA
Po tej kuracji „suplementami” chłopiec w końcu trafił do londyńskiego Newham Hospital w fatalnym stanie: w ciągu trzech tygodni przed hospitalizacją stracił trzy kilo na wadze – co w tym wieku jest bardzo radykalną reakcją organizmu, z wymiotami i skrajnym odwodnieniem.
Lekarze alarmują, że sytuacja, w jakiej znalazł się wspomniany czterolatek, nie jest nadzwyczajna. - Bardzo często rodzicom wydaje się, że skoro takie suplementy mają naturalne pochodzenie, to są bezpieczne i nie powodują żadnych skutków ubocznych. Ale to nieprawda – kwitował jeden z lekarzy. - Sytuacja była tak poważna, ponieważ rozwinęło się zatrucie witaminą D prowadzące do bardzo wysokiego poziomu wapnia – dodawał.
Po tym incydencie brytyjscy lekarze zaapelowali do rodziców, by nie wierzyli w „fałszywe nadzieje”, jakimi szermują naturopaci i inni „alternatywni” terapeuci. Nie jest to też pierwszy tego typu apel na świecie: sześć lat temu Australijczycy opublikowali sążnisty raport, w którym przestrzegali, że alternatywne terapie są niebezpieczne dla dzieci i mogą doprowadzić do śmierci małych pacjentów, jeżeli są stosowane zamiast przepisywanych przez lekarzy – „konwencjonalnych” – leków.
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl
