
Reklama.
Koniunkturę na produkty polskich browarów w sporej mierze nakręcają oczywiście przebywający za granicą Polacy. – Ulubione napoje wędrują za rodakami opuszczającymi nasz kraj w poszukiwaniu pracy – komentowała na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” Danuta Gut, dyrektor Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego Browary Polskie. Dotyczy to zarówno Unii Europejskiej, jak i rynków za Atlantykiem – USA i Kanady.
Emigracja może być dobrym wyjaśnieniem, dlaczego największe rynki dla polskiego piwa to Holandia, Niemcy czy Wielka Brytania. Niewątpliwie jednak, wraz z pojawieniem się w tamtejszych sklepach wyrobów z Polski, również lokalni konsumenci zaczęli chętniej kupować „Żywce” czy „Żubry”. Ale na tym nie koniec: Holendrzy są olbrzymim inwestorem w polskiej branży piwowarskiej, w Berlinie Polacy są drugą największą po Turkach społecznością imigrancką (być może nawet około 200 tys. osób), na Wyspach – wiadomo.
Mało tego, spora część największych i najpopularniejszych polskich firm piwowarskich to część międzynarodowych koncernów działających nad Wisłą. Efekt jest oczywisty, dzięki rozmaitym formułom promowania i wymiany wyrobów produkty polskie trafiają do Chin, RPA, USA, Kanady. Ba, nawet na Wyspy Zielonego Przylądka oraz do Iraku.
Tym samym pod względem wartości – i rzecz jasna, wolumenu – piwo przebiło dotychczasowy symbol polskiej gospodarki za granicą: wódkę. Przebicie jest symboliczne – ledwie o 7 mln euro – ale znaczące.
Źródło: Dziennik Gazeta Prawna
Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl