Polacy wymyślili sztuczną krew. Powiedzieć, że to przełom, to nic nie powiedzieć
Konrad Bagiński
10 listopada 2016, 14:17·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 listopada 2016, 14:17
Polscy naukowcy pracują nad sztuczną krwią. Jeżeli wynalazek uda się wprowadzić na rynek, będzie to prawdziwy przełom w ratowaniu życia pacjentów.
Reklama.
„Pilnie potrzebna krew. Grupa krwi nie ma znaczenia”. „Potrzebna jest krew dla mojego kuzyna chorego na białaczkę”. „Potrzebna jest krew dla chorego ciężko taty mojej serdecznej koleżanki” – to tylko jedne z tysięcy próśb, jakie codziennie pojawiają się w mediach społecznościowych.
Ludzka krew jest na wagę złota. Ale od cennego kruszcu wiele ją różni. Jest produkowana tylko w organizmie człowieka i tylko w ten sposób może być pozyskiwana. Potrzebne są więc zastępy zdrowych ochotników, którzy co jakiś czas będą w stanie oddać krew potrzebującym. Zdrowych – bo wraz z krwią można przetoczyć śmiertelną chorobę. Poza tym krew dzieli się na grupy, a to bardzo komplikuje możliwości jej podawania i wymaga przeprowadzenia odpowiednich badań i prób. To kosztuje i zajmuje sporo czasu – a np. ofiary wypadków nie mają go zbyt dużo.
Niestety dziś ludzka krew nie da się zastąpić żadną inną cieczą. Jeszcze nie, bo przełom jest blisko. Młodzi naukowcy z Wydziału Inżynierii Chemicznej i Procesowej Politechniki Warszawskiej stworzyli taką substancję. Ma kolor mleka, konsystencję zawiesiny, nie ma żadnego zapachu. Zupełnie nie przypomina pierwowzoru.
Zawiesina ma jednak zdolność transportowania cząstek tlenu oraz dwutlenku węgla. Zastępuje więc erytrocyty – czerwone krwinki, które w normalnych warunkach są za to odpowiedzialne. Sztuczna krew nie zastąpi prawdziwej we wszystkich funkcjach, ale w sytuacjach awaryjnych może zasilać organizm w tlen i odbierać dwutlenek węgla. Skład substancji jest oparty na perfluorowęglach (PFC).
Może być przetaczana praktycznie każdemu pacjentowi – nie ma grupy, jest uniwersalna. Jest też produktem sztucznym, można ją produkować w fabryce. Co ciekawe, da się ją liofilizować – czyli wysuszyć i zredukować do roli proszku, który następnie wystarczy zalać wyjałowioną wodą. Termin przydatności sztucznej krwi może wynosić nawet 2 lata. Tymczasem ta prawdziwa już po trzech tygodniach przechowywania zaczyna tracić swoje właściwości przenoszenia tlenu, po sześciu – nadaje się do wyrzucenia.
Zespół zajmujący się sztuczną krwią tworzy pięć osób: prof. Tomasz Ciach, Agata Stefanek, Kamil Kopeć, Magdalena Dresler i Joanna Graffstein. Prof. Ciach prowadzi badania na pograniczu inżynierii, inżynierii chemicznej i chemii i biologii medycyny, w ścisłej współpracy z lekarzami. Mówi, że to oni dostarczają mu problemów, on próbuje je jedynie rozwiązać. Prof. Ciach wcześniej opatentował m.in. biofunkcjonalne pokrycia cewników i stentów (antybakteryjne czy wydzielające leki).
Wynalazek spełnia najważniejszą funkcję krwi – przenosi tlen i dwutlenek węgla. Naturalne krwinki mają ok. 7 mikrometrów średnicy, syntetyczne – 5. Hemoglobina, czyli białko zawarte w erytrocytach, wiąże tlen przy pomocy jonu żelaza zawartego w cząsteczce hemu, w substytucie krwi tlen rozpuszcza się fizycznie, nie jest połączony wiązaniami chemicznymi z nośnikiem. Okazało się, że jest to rozwiązanie skuteczniejsze – zawiesina z Politechniki transportuje więcej tlenu niż prawdziwa krew.
Kolejną jej zaletą jest możliwość szybkiego podania każdemu pacjentowi – np. z silnym krwawieniem po wypadku. Dzięki temu jego własna krew zyskuje sprzymierzeńca w podtrzymywaniu funkcji organizmu a także produkcji krwinek.
Prawdopodobnie będzie się też świetnie nadawać do przechowywania i transportu organów do przeszczepu. Dziś maksymalny czas na dowiezienie serca do dawcy to od 4 do 6 godzin, nerki – 30 – 40 godzin. Sztuczna krew może pozwolić przesunąć te granice dużo dalej.
Co ciekawe – sztuczna krew nie narusza zasad religii, które sankcjonują przetaczanie tej „normalnej”. Nie zawiera ona komponentów pochodzenia zwierzęcego ani ludzkiego, może być więc przyjmowana przez osoby, które powodów etycznych lub religijnych nie godzą się na przetaczanie krwi lub jej komponentów.
Czy to oznacza, że niedługo będziemy mogli zastąpić naszą krew wytworzoną w laboratorium cieczą? Jeśli nawet, to nieprędko. Wynalazek naszych naukowców ma jedynie wspomagać medycynę w różnych przypadkach. Sztuczne krwinki są tak zaprojektowane, że ulegają biodegradacji po kilku tygodniach. Poza tym zespół pod kierownictwem prof. Ciacha prowadzi odpowiednie testy na zwierzętach, potem przyjdzie czas na dokładne sprawdzenie jak sztuczna krew sprawdza się u ludzi.
Naukowcy strzegą tajemnicy, twierdząc, że ten okres w rozwoju wynalazku nie lubi szumu. Dlatego mimo usilnych starań nie udało nam się wydostać więcej informacji od wynalazców. Projekt jest jednak zaawansowany i ma wielkie szanse na sukces finansowy. Dowodzi tego zainteresowanie funduszów inwestycyjnych. W badania nad sztuczną krwią zainwestował m.in. Giza Polish Ventures pod wodzą Marka Borzestowskiego (jednego z dawnych założycieli Wirtualnej Polski). Dzięki temu powstała specjalna spółka typu spin-off o nazwie NanoSanguis. Na jej czele stanęła Agata Stefanek, prof. Tomasz Ciach jest członkiem zarządu, a na czele rady nadzorczej stoi Marek Borzestowski. Według przedstawicieli firmy zapotrzebowanie na jej produkt będzie ogromne – w samych Stanach Zjednoczonych codziennie przetacza się 36 tys. jednostek krwi, a deficyt banków z tą cenną substancją powiększa się na całym świecie.