Kilka tygodni temu Sejm zamroził kwotę wolną od podatku na dotychczasowym poziomie. Było jednak jasne, że to tymczasowe rozwiązanie – tym bardziej, że Trybunał Konstytucyjny domagał się zmian w kwocie wolnej, przez co rozumiano podniesienie jej. Zmiany, które dziś w nocy przegłosował Senat, trudno nazwać podniesieniem – jedni bowiem na nich zyskają, a inni stracą.
Jedno pozostaje pewne: plan wicepremiera Morawieckiego został w tym punkcie zrealizowany. Możemy podzielić teraz podatników na pięć grup. Pierwsza to osoby zarabiające do 6,6 tys złotych rocznie, czyli maksymalnie około 500 zł miesięcznie. W ich przypadku – a do tej grupy kwalifikowałyby się prawdopodobnie jedynie osoby imające się dorywczych, prostych prac sezonowych czy sporadycznych prac po godzinach, ewentualnie ci, którzy po miesiącu czy dwóch pracy lądują na bezrobotnym – cały zarobek jest kwotą wolną od podatku. Innymi słowy, z zarobionych pieniędzy nie płacą ani złotówki podatku.
Potem zaczyna się druga grupa: zarabiający od 6,6 do 11 tys. złotych. W ich przypadku kwota wolna od podatku będzie wyższa niż dotychczasowa i jej wysokość będzie powiązana z wysokością naszych zarobków: im więcej zarobimy, tym niższa kwota – a więc tym więcej podatku przyjdzie zapłacić.
Sytuacja stabilizuje się, gdy zaczynamy zarabiać powyżej 11 tys. złotych rocznie. Aż do poziomu zarobków 85,5 tys. zł rocznie będzie nas obowiązywać stała stawka kwoty wolnej od podatku – o ironio, taka jak dotychczas: 3091 zł. Co oznacza, że dla olbrzymiej większości z nas (w tej grupie jest 21 mln osób) nie zmienia się nic.
Powyżej zarobków na poziomie 85,5 tys. zł rocznie znów mamy do czynienia ze zmienną stawką: kwota wolna od podatku maleje wraz ze wzrostem naszych zarobków – aż do poziomu zarobków rzędu 127 tys. złotych rocznie. Na tym poziomie kwota wolna od podatku znika w ogóle. Czy per saldo oznacza to wzrost kwoty wolnej od podatków? To już wyliczą eksperci ministerstwa finansów. Na obecną chwilę mamy jedynie pewność, że sprytnym wybiegiem udało się ominąć ubiegłoroczny wyrok Trybunału Konstytucyjnego.