Piotr z Zamościa po udanej operacji przeszczepu dłoni.
Piotr z Zamościa po udanej operacji przeszczepu dłoni. Fot. Tomasz Pietrzyk / Agencja Gazeta

Mimo dynamicznego rozwoju transplantologii w ostatnich latach, lekarze byli przekonani, że przeszczep kończyny osobie, która od urodzenia jej nie miała, nie ma szans powodzenia. – Obawiano się, że w mózgu nie istnieje reprezentacja korowa odpowiedzialna za nieistniejącą kończynę. Trochę tak, jakby komputer nie miał odpowiedniego oprogramowania do obsługi danej aplikacji – opowiadał dr Adam Domanasiewicz, lekarz odpowiedzialny za program przeszczepów realizowanych we wrocławskim Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym.

REKLAMA
A jednak.
32-letni Piotr, pracownik Muzeum Zamojskich w Zamościu, lewej dłoni nie miał nigdy. Być może nie wiedział o obawach specjalistów, może jednak postanowił spróbować szczęścia wbrew wszystkiemu. Gdy w listopadzie usłyszał w telewizji o zainicjowaniu programu we Wrocławiu – natychmiast zgłosił się do dr Domanasiewicza.
Kilka tygodni później pojawił się dawca: rodzina mężczyzny, który zmarł w grudniu, postanowiła przekazać do przeszczepu szereg organów – m.in. serce, nerki i wątrobę.
Ku pewnemu zaskoczeniu lekarzy – i uldze pacjenta – okazało się, że przeszczep dłoni się powiódł: po operacji Piotr zaczął poruszać palcami. – Przeszczepiona dłoń nie odbiera impulsów – informował dr Domanasiewicz w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Przez kolejne dni nerwy od biorcy będą wrastać w nerwy dawcy. Na razie to czucie pojawiło się na przedramieniu, gdzie połączone są nerwy. Poruszanie przeszczepioną dłonią to jednak dowód, że mózg uczy się jej obsługi, tworząc odpowiednią reprezentację – kwitował.
Oczywiście, część obiekcji lekarzy w naturalny sposób była uzasadniona: choćby to, że nerwy i kości wiodące do kończyny, której nigdy nie było, będą znacznie mniejsze i słabsze. Jednocześnie jednak w trzynastogodzinnej operacji, w której uczestniczyło w sumie kilkanaście osób, udało się połączyć dłoń z ręką pacjenta – tyle że łącząc kości i nerwy na rozmaitych wysokościach. Teraz będzie go czekać miesięczna hospitalizacja i roczna rehabilitacja.
Doktor Domanasiewicz natomiast jest gotowy do powtórzenia wyczynu swojego zespołu. – Zjemy tylko barszcz z uszkami i karpia, i jesteśmy gotowi do kolejnej operacji – zapewnia.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl