Bydgoskie Muzeum Mydła i Historii Brudu. Sterylne w porównaniu do współczesnej łazienki.
Bydgoskie Muzeum Mydła i Historii Brudu. Sterylne w porównaniu do współczesnej łazienki. Fot. Łukasz Antczak / Agencja Gazeta
Reklama.
Do takich wniosków doszli brytyjscy badacze z University of Westminster w tekście opublikowanym na łamach magazynu „Journal of Applied Microbiology”. Do swoich eksperymentów użyli wirusa o niewiele nikomu mówiącej nazwie MS2 – o tyle poręcznego (nomen omen), że atakuje bakterie, a nie ludzi.
MS2 został umieszczony na rękawiczkach, które nałożyli uczestnicy eksperymentu. W pomieszczeniu, w którym dokonywano eksperymentu, ustawiono też sześć szklanych płyt – rozmieszczonych na rozmaitych wysokościach, umownie: od głowy dorosłego mężczyzny po nogi dziecka. Na płytkach znajdowały się kolonie bakterii, które atakuje MS2. Gdyby wirus dotarł na którąś z płytek, rezultaty jego pojawienia się byłyby natychmiast widoczne.
logo
Suszarka "zwykła" i "szczelinowa". Ta druga rozpyla zarazki niczym wentylator na najwyższych obrotach. Fot. 123rf.com
Następnie badacze użyli trzech metod suszenia rąk: w suszarce kieszeniowej, „zwykłej” suszarce wypuszczającej w określonym kierunku strumień ciepłego powietrza, a wreszcie – przy pomocy papierowego ręcznika. Rezultaty były zatrważające: suszarka kieszeniowa rozpylała wirusy jak wentylator – 1300 razy intensywniej niż przy wycieraniu rąk ręcznikiem papierowym i 60-krotnie intensywniej niż „zwykła” suszarka.
Co gorsza, 70 proc. wirusów, które po użyciu tych urządzeń unoszą się w powietrzu, ląduje na wysokości twarzy dziecka. Choć większość wirusów, jakie suszarka kieszeniowa zdmuchnęła z rękawiczek, lądowało w promieniu 25 centymetrów od urządzenia, to nie ma się czym pocieszać: nawet w odległości trzech metrów tych organizmów było pięćset razy więcej niż po użyciu „zwykłej” suszarki. Zgadniecie, ile wirusów było w odległości trzech metrów w przypadku ręcznika papierowego? Tak, zero.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl