Firma InnovaLab znalazła się w starannie wyselekcjonowanym gronie nieco ponad dwudziestu polskich start-upów, jakie zaprosiła do swojego akceleratora słynna amerykańska uczelnia: Massachusetts Institute of Technology. Jednak założona przez ambitną doktorantkę Politechniki Krakowskiej spółka zapewne mogłaby sobie z powodzeniem poradzić bez mentorów zza Atlantyku. Jej technologią – takim oznakowaniem produktów, by nie można ich było podrobić – już od lat interesują się polscy i światowi producenci.
– Jeszcze na studiach doktoranckich szukałam kontaktów z przemysłem – wspomina w rozmowie z INN:Poland Katarzyna Sawicz-Kryniger, założycielka Innova Lab. – Chciałam potwierdzić możliwości zastosowania w biznesie badań, jakie robiłam w ramach doktoratu na Politechnice Krakowskiej. Jedna z firm zaproponowała mi też współpracę w zakresie znakowania materiałów: ich produkty składały się z rozmaitych komponentów i część tych komponentów była zamieniana na podróbki. Tymczasem odpowiedzialność spadała na producenta całości – dodaje.
Tu krył się zalążek przyszłego pomysłu: znakować należy materiał w całej objętości, a nie tylko fragment, czy każdy element z osobna. Znacznik nie może mieć charakteru jakiejś naklejki, hologramu czy tłoczenia lecz musi być składnikiem samego materiału.
Przygoda z biznesem zaowocowała przeświadczeniem, że w tym kierunku należy iść – nawet jeżeli oznaczałoby to odejście nieco od tematu, jakim dr Sawicz-Kryniger zajmowała się podczas studiów. Na szczęście, okazało się, że gra jest warta świeczki – firmy przemysłowe interesowały się jej pomysłami, świetnie oceniano je na konkursach w kraju, np. w Małopolskim Inkubatorze Przedsiębiorczości, w którym przyszła założycielka InnovaLab zajęła pierwsze miejsce. Równie dobrze szło za oceanem: w jednym z konkursów zorganizowanych w Dolinie Krzemowej pomysły Katarzyny Sawicz-Kryniger rywalizowały z dwoma tysiącami innych koncepcji. Ostatecznie utorowały jej drogę do ścisłego finału (wśród trzynastu ostatecznie zakwalifikowanych projektów) i dały w nim piąte miejsce.
DNA produktu
To był moment, w którym – można by rzec – narodziło się InnovaLab. W Dolinie Krzemowej badaczka, której uwagi wcześniej nie zaprzątało zakładanie własnej firmy, spotkała rosyjskich, niemieckich i wreszcie polskich inwestorów. Założenie firmy stało się koniecznością, a kluczowym partnerem w tym przedsięwzięciu stało się Wrocławskie Centrum Badań EIT+.
W ramach tej współpracy narodził się produkt: kompleksowy system oznakowania. – Z jednej strony mamy markery do zabezpieczania materiałów, z drugiej: identyfikator do weryfikacji tych markerów. Idea samego znakowania, oczywiście, jest znana. Znakowane są materiały, banknoty, produkty akcyzowe, dokumenty – opowiada badaczka. – My oferujemy inne podejście: mamy autorskie markery i wykorzystującą kilka różnych parametrów metodę detekcji. Markery można wprowadzać do tworzyw sztucznych oraz wszelkiego rodzaju materiałów zawierających tworzywa sztuczne w różnej postaci, w całej objętości takiego materiału – dodaje. Na razie – ale tylko na razie – w grę nie wchodzi jeszcze drewno, metal czy szkło. Firma pracuje jednak i nad takimi zastosowaniami.
Ale i wspomniane tworzywa sztuczne wystarczą, zwłaszcza, że z powodzeniem można markery InnovaLab umieszczać np. w systemach elewacji budynków czy lakierach, klejach. Jest to tym prostsze, że opracowane przez firmę związki chemiczne – pełniące właśnie rolę markerów – mogą mieć postać płynu, proszku, pasty. Wielość form umożliwia aplikację markerów na różnych etapach produkcji i przetwórstwa materiałów, i jak podkreśla Sawicz-Kryniger, znacznik staje się czymś w rodzaju „DNA producenta”. A detektor pozwala szybko i bez niszczenia próbki zweryfikować to DNA.
Marker zatopiony w lakierze
Drewno czy nie, metal czy nie – również meble, gitary czy samochody można oznaczać markerami InnovaLab. Choćby poprzez proces lakierowania, a więc technologię umożliwiającą użycie markerów z InnovaLab. – Oczywiście, z torebkami Gucciego trzeba by się uciec do innego podejścia. Przy produkcji takiej torebki należałoby użyć włókien znakowanych za pomocą naszych rozwiązań – podsumowuje założycielka firmy.
Trudno się zatem dziwić, że InnovaLab nie musi czekać na spotkania za Atlantykiem, by zaopatrywać w swoją technologię pierwszych klientów. – Teraz podjęliśmy współpracę z kilkoma firmami z branży budowlanej – informuje szefowa firmy, zastrzegając, że do chwili sfinalizowania rozmów nie będzie ujawniać, o jakich kontrahentów chodzi. – Chodzi o zabezpieczenie materiałów chemii budowlanej, bo okazuje się, że w tej dziedzinie jest gigantyczny problem z podróbkami. A w świetle unijnych dyrektyw i zwiększonej odpowiedzialności producentów materiałów ich kłopoty mogą być bardzo poważne. Nasze rozwiązania są więc dla nich atrakcyjne: z uwagi na dbałość o markę i bezpieczeństwo – dorzuca.
Oznakowywane w ten sposób są elementy elewacji, materiały ociepleniowe, farby, lakiery. – Podczas dystrybucji czy wykonawstwa pojawiają się problemy: okazuje się, że któryś z elementów został zastąpiony innym, tańszym odpowiednikiem, nie spełniającym wymogów jakościowych – mówi badaczka. Interesującym zastosowaniem technologii InnovaLab jest również znakowanie tworzyw wielowarstwowych, z których wykonane są np tacki do przechowywania żywności, w celu umożliwienia ich posortowania w procesach recyklingu. Zalegające na wysypiskach, niezagospodarowane odpady z materiałów wielowarstwowych stanowią globalny problem.
Jeszcze inny rynek stanowią detektory – w przyszłościowej wizji, mogłyby one znaleźć zastosowanie choćby na przejściach granicznych, pozwalając celnikom na szybkie weryfikowanie oryginalności przewożonych przez granice towarów. Zainteresowane takimi urządzeniami mogłyby być zatem w przyszłości instytucje państwowe, firmy prywatne, dystrybutorzy. Markery InnovaLab wykorzystywane są również do optymalizacji aplikacji powłok stosowanych w przemyśle, umożliwiając pomiar grubości nakładanych powłok tam, gdzie klasyczne metody zawodzą. Rozwiązanie to zostało wdrożone już w drukarni o międzynarodowym zasięgu.
Skok za Atlantyk
Czy InnovaLab potrzebuje jeszcze do czegokolwiek MIT? – Byłoby dalece nieskromnie twierdzić, że nie – śmieje się Katarzyna Sawicz-Kryniger. Ale wiemy swoje: badaczka w poprzednich latach uczestniczyła w niejednym programie adresowanym do start-upowców, m.in. w znanych nad Wisłą dwumiesięcznych szkoleniach Top 500 Innovators organizowanych dla młodych polskich innowatorów i przedsiębiorców na szacownym Uniwersytecie Stanforda w Kaliforni. – Nie ukrywam, że mamy praktyczne doświadczenie – podsumowuje szefowa InnovaLab. – Ale wiedzy i umiejętności nigdy dosyć – kwituje.
Massachusetts Institute of Technology oferuje zakwalifikowanym przedsiębiorcom szereg rozmaitych szans na przyszłość. – Samo szkolenie jako rozwój przedsiębiorstwa i jego strategii biznesowej, to już krok do przodu. Ale liczy się też skalowanie biznesu oraz zdobycie bezcennych kontaktów. Do innych uczestników akceleratora, inwestorów, potencjalnych klientów. To wszystko jest niezmiernie istotne, a te kontakty wprost bezcenne – podkreśla dr Sawicz-Kryniger. Niewykluczone, że za Atlantykiem już na nią czekają łowcy obiecujących technologii.