„Ej, mirki, będzie PR afera roku. Chcą mnie pozwać do sądu, bo nazwałem pracowników firmy śmieszkami” – tak zaczyna swoją relację na wykopie użytkownik, używający nicka CCTVm8. „Firma od kukurydzy wystalkowała mnie w sieci, kazali usunąć wpis o robaku (mimo, że się przyznali), a potem zaczęli mi grozić sądem” – dorzuca. „Firma od kukurydzy”, czyli rzeszowska Smakko, rzeczywiście przeżywa kryzys PR: jej fanpage zasypują kąśliwe komentarze, witryna przestała działać, a na dodatek – jak napisał inny „wykopowicz” w komentarzu – jej prezes popełnił samobójstwo.
Tyle że to historia boleśnie prozaiczna, dobitnie ilustrująca zarówno frustrację klientów traktowaniem ich przez firmy, jak i krewkość naszych rodzimych biznesmenów.
– Pokrótce mogę powiedzieć, że jeden z naszych konsumentów przesłał nam zdjęcie naszego produktu z jakimś tam robaczkiem, więc wyjaśniłem mu, że zajmujemy się artykułami rolnymi i to się może zdarzyć – prezes rzeszowskiej firmy Marki Polskie, do której należy Smakko, Piotr Bednarz, nie kryje w rozmowie z INN:Poland zmęczenia tematem. – Coś tam do mnie odpisał, więc poprosiłem go o adres, wychodząc z założenia, że jeżeli czuje się urażony, to spróbujemy mu sprawę zrekompensować całą tę sytuację – dodaje.
Konsument podał adres – jak podkreśla Bednarz, w Anglii – i wkrótce miał otrzymać paczkę z nowymi produktami. – Potwierdził, że jest zadowolony i zapomina o sprawie. Po czym okazało się, że pomimo tego, zamieścił zdjęcie produktu z robakiem w internecie – kwituje Bednarz. – W związku z tym odpisałem mu, że jest niepoważny i możemy się spotkać w sądzie. No i rozpętała się po tej sytuacji wojna – ucina. Według prezesa Smakko klient miał usunąć zdjęcie w określonym czasie.
CCTVm8 zdjęcie usunął, ale sprawy to nie zamknęło, wręcz przeciwnie. Do internetu trafiły bowiem zrzuty z ekranu z korespondencją ze Smakko. „Niestety, nie możemy Pana potraktować poważnie. W związku z poniższym, proszę w nieprzekraczalnym terminie usunąć wszelkie informacje, które są przez Pana rozpowszechniane. W przeciwnym razie będziemy zmuszeni wystąpić na drogę sądową” – można przeczytać w jednym z nich.
– „Nie ukrywam swojego zaskoczenia sytuacją, jaka miała miejsce” – czytamy w innym. – „Używanie wyrażenia, że jesteśmy śmieszkami jest mocnym nadużyciem w stosunku zarówno do naszej firmy, jak i również jej właścicieli (którzy, proszę mi wierzyć, nie są śmieszkami). Mam nadzieję, że faktycznie nie wynikało to z Pana złośliwości. Niestety, czasem trzeba uważać na używane słowa (…) Coś, co dla Pana jest wesołe, przez innych jest odbierane zupełnie inaczej. Proszę sobie wyobrazić, że to pan jest właścicielem tej firmy. Mam nadzieję, że się rozumiemy i jutro zapomnimy o sprawie” – dorzuca.
Innymi słowy, z zapisu tej korespondencji – przez CCTVm8 pozbawionej dat – nie wynika, że Smakko zagroziło pozwem za epitet „śmieszki”, ile za nie spełnienie żądania usunięcia kompromitującego zdjęcia i „zakończenie tematu”. Z drugiej strony, najwyraźniej początkowy pojednawczy ton z czasem zastąpiły bardziej wojownicze sformułowania.
Skończyło się falą nieprzychylnych komentarzy na wykopie. Pod profilem Smakko na Facebooku (trzydzieści polubień) wyrosła lista komentarzy w stylu „Co tam robaczki?” (ponad sześćdziesiąt). Jednocześnie padła witryna firmy Smakko (w piątkowe popołudnie niedostępna była zarówno strona internetowa firmy, jak i firmowy numer kontaktowy). A jakby tych zmartwień prezesa Bednarza było mało, okazało się, że popełnił on... samobójstwo.
„Dzwoniła do mnie mama prezesa Smakko, okazało się, że chłopak popełnił samobójstwo. Powiesił się, zostawił list pożegnalny, w którym napisał, że nie może znieść szykanowania go w internecie” – pisze użytkownik gumpa bobi, jeden z wykopowiczów. – „Nawet sobie nie wyobrażacie, co ten chłopiec przeżywał: nie miał żadnych znajomych, był autystykiem i bał się wychodzić ze swojego pokoju. Jedyne, co miał to Smakko, słoiczki i przyprawy, a nawet to mu zabraliście (…) Brawo wykopowe trolle” – peroruje.
Cóż, w rozmowie z INN:Poland prezes Bednarz prezentuje się dosyć żywotnie. – Na pewno chcielibyśmy ten spór załatwić polubownie – kwituje, zaznaczając, że nie będzie już reagować na dyskusje na wykopie, gdyż tylko podsyciłoby to spory. W tej chwili wydaje się, że już na to nieco za późno: emocje wykopowiczów (którzy nie cierpią, gdy ktoś grozi im pozwami, i szybko się w takich sytuacjach mobilizują) zostały rozgrzane do czerwoności, a Smakko może jedynie wybrać między przeprosinami a ignorowaniem nieprzychylnych komentarzy. Wygląda na to, że ta historia to kolejna bolesna nauczka z obszaru zarządzania kryzysowego. I dowód na to, że nawet mały robaczek może narobić sporo szumu.