Pierwsza partia masek NeuroOn to 10 tys. sztuk. Gdy wszystkie zostaną sprzedane, firma wyjdzie "na zero".
Pierwsza partia masek NeuroOn to 10 tys. sztuk. Gdy wszystkie zostaną sprzedane, firma wyjdzie "na zero". Fot. Materiały prasowe
Reklama.
Trampoliną do sukcesu Inteliclinic miała być maska NeuroOn: twórca firmy, Kamil Adamczyk, zapowiadał w 2013 roku niemalże cywilizacyjny wstrząs dla naszego stylu życia i funkcjonowania. Rewolucją miał być sen polifazowy: zamiast dzielić dobę na sen w nocy i funkcjonowanie w ciągu (czy też jakkolwiek sobie to układamy), maska NeuroOn miała mierzyć fale mózgowe, analizować je i dozować nam sen w optymalnych dawkach.
Dzięki temu właściciele NeuroOn mieliby odpoczywać w odpowiednich chwilach – błyskawicznie wchodząc w najbardziej regenerującą fazę snu, bez przewracania się z boku na bok przed zaśnięciem i bez zbędnych faz pół-snu, pół-jawy. Teoretycznie, można by wtedy spać np. cztery godziny w ciągu doby, a przez pozostałe dwadzieścia funkcjonować na wysokich obrotach. Dla zagonionego współczesnego mieszkańca metropolii, nierzadko pracownika korporacji – niebywały luksus.
Pierwsze koty za płoty
Jesienią 2013 r. Inteliclinic zaczął promować swój koncept, a w listopadzie pojawił się na Kickstarterze, szukając finansowania na poziomie 100 tysięcy dolarów. I w ciągu zaledwie doby firma zebrała 438,5 tysiąca dolarów, zdobyła klientów z całego świata – zwłaszcza USA czy Dalekiego Wschodu – i doczekała się publikacji na swój temat w globalnych serwisach informacyjnych, od magazynu „Wired” po stację BBC.
I zaczęły się kłopoty. – Jeszcze przed kampanią na Kickstarterze zainwestował w nas polski fundusz Hard Gamma Venture, ale była to bardzo mała, typowa, polska inwestycja. Jeśli wtedy mielibyśmy kilka milionów na koncie, to projekt pojawiłby się na Kickstarterze zdecydowanie później i byłby bardziej dopracowany – wyjaśniał założyciel firmy.
logo
Elżbieta Bieńkowska, komisarz UE ds. rynku wewnętrznego i usług, podczas testowania maski NeuroOn. Fot. Facebook
Trudno się nie zgodzić, że projekt mógł być bardziej dopracowany: wkrótce po sukcesie, który oszołomił środowisko start-upowców i na krótką chwilę sprawił, że uwierzyli w możliwość błyskawicznego przejścia z fazy pomysłu do sprzedaży na globalną skalę. Wkrótce jednak zaczęły się kłopoty: część naukowców kwestionowała filozofię tego produktu, w szczególności sen polifazowy; inni dowodzili, że urządzenie jest częściowo nieskuteczne. Plastikowa osłonka na oczy miała tendencję do wypadania, elektrody z domieszką niklu u niektórych osób powodowały alergię. Do maski dodano pulsoksymetr (urządzenie mierzące puls), termometr, diody do terapii światłem, co sygnalizowało częściowo odmienne od projektowanego zastosowanie.
Wreszcie doszedł design – najpierw uznano, że maska jest za duża, ale po przeprojektowaniu wariant zmniejszony zbyt mocno wciskał się testerom w oczy. W końcu pierwsze urządzenia zaczęły trafiać do testerów, których wrażenia były rozmaite: jednym się podobało, inni twierdzili, że owszem – sypiają wielofazowo i może krócej, za to przez resztę doby odczuwają zmęczenie i podenerwowanie.
Wyjść na zero
Ale olbrzymia większość uczestników kampanii na Kickstarterze cierpliwie czekała. Z dwóch tysięcy osób wykruszyła się może setka. I wreszcie się doczekali: wiosną ubiegłego roku Inteliclinic wyprodukowała pierwszą partię urządzeń i rozesłała je do wszystkich, którzy wsparli firmę w crowdfundingu. Tyle że to było już zupełnie inne urządzenie.
Mniejsza, że po modyfikacjach urządzenie kosztuje 299 dolarów zamiast zapowiadanych wcześniej 165 dol. NeuroOn w swojej ostatecznej wersji nie koncentruje się na śnie polifazowym, ile na terapii światłem. Poza tym, że – jak wspomniano – maska monitoruje fale mózgowe, puls, temperaturę i ruch ciała w czasie snu, po założeniu jej na twarz, diody zaczynają świecić nam w oczy, na wzór terapii światłem, jaką aplikują sobie Skandynawowie. W oparciu o badania naukowców z Uniwersytetu Stanford wprowadzono funkcję łagodzenia efektu jet lag. Funkcja „sztuczny świt” to stopniowe wybudzanie użytkownika przy użyciu stopniowo wzmacniającego się światła – ludzie, budzący się przy takim wzrastającym natężeniu światła, mają mieć w ciągu dnia więcej energii.
logo
Klientem Inteliclinic są m.in. linie lotnicze. Fot. materiały prasowe
Oczywiście, wciąż w odwodzie są funkcje związane z próbami przestawiania zegara biologicznego oraz przełamywaniem dnia drzemkami – 20-, 30- oraz 90-minutową, do wyboru.
Pierwsza wyprodukowana partia – około 10 tysięcy egzemplarzy – poza uczestnikami kampanii na Kickstarterze trafiła do klientów ze Stanów Zjednoczonych, Japonii i Hongkongu, którzy zamawiali urządzenia poprzez stronę internetową firmy Adamczyka. Jeżeli uda się sprzedać wszystkie, firma wyjdzie „na zero”.
W walce z bezdechem
Ale Adamczyk postanowił nie czekać na ten moment i ma zamiar pójść za ciosem. Projekt urządzenia, na które udało mu się uzyskać grant Komisji Europejskiej, jest oparty na NeuroOn. Chodzi o urządzenie NEUROON-MED do przesiewowego badania snu i bezdechu sennego. Pieniądze z programu Horyzont 2020 mają posłużyć firmie – działającej dziś zarówno w Polsce, jak i Dolinie Krzemowej – do sfinansowania badań klinicznych i produkcji urządzenia. W unijnym rankingu najbardziej innowacyjnych wynalazków z obszaru medycyny NEUROON-MED znalazł się na czwartym miejscu.
logo
Maska NeuroOn: na podstawie tej technologii będzie realizowany projekt NEUROON-MED. Fot. materiały prasowe
W ten sposób firma otwiera kolejny potencjalny rynek: osób cierpiących na bezdech senny. Z szacunków polskich specjalistów wynika, że nad Wisłą cierpi na tę dolegliwość 1,5 miliona osób. Ale w rzeczywistości skala kłopotów może być znacznie większa: na świecie kłopoty z oddychaniem w czasie snu dotyczą co czwartego mężczyzny i niemal co dziesiątej kobiety. – Bezdech senny, objawiający się niekiedy wyłącznie zwyczajnym chrapaniem, jest niebezpieczny ze względu na swoje ukryte skutki – podkreśla Adamczyk. – Badania wykazały wyraźny wpływ bezdechu sennego na podwyższenie ryzyka wystąpienia, między innymi, nadciśnienia tętniczego, udaru mózgu, czy impotencji u mężczyzn – dodawał.
Tym razem firma daje sobie dwa lata na badania kliniczne i ostateczną komercjalizację nowego produktu. Być może, dzięki wcześniejszym bolesnym doświadczeniom, uda się jej dopiąć projekt w terminie i bez większych kłopotów. Wtedy Inteliclinic – poza splendorem i sukcesem komercyjnym – stanie się też symbolem przezwyciężenia kłopotów, które położyły niejeden start-up.

Napisz do autora: mariusz.janik@innpoland.pl