Zarobki polskich programistów są już tak wysokie, że nie jest w stanie ich skusić nawet Dolina Krzemowa. A przecież największe skupisko światowych start-upów słynie z tego, że swoich pracowników ściąga do Kalifornii m.in. dzięki pieniądzom, o których inni mogą tylko pomarzyć.
Oferty kierowane do programistów Java, którzy mają już co najmniej kilkuletnie doświadczenie sięgają 24 tys. zł. Mnożąc to przez 12 miesięcy otrzymujemy 288 tys. złotych rocznie. Niezły kawałek grosza.
– Moim zdaniem Polakom nie opłaca się już emigrować zarobkowo – opowiada w rozmowie z INN:Poland Hubert Kubasiewicz z agencji doradztwa personalnego iTalents. Rekruter opowiada, że rzadko słyszy o przypadkach programistów, którzy wyjeżdżają za granicę w poszukiwaniu pracy. W kraju jest jej przecież w bród. – Osoby, które wyjeżdżają, najczęściej szukają po prostu przygody. Coś na zasadzie wycieczki za granicę. Spotykam się tylko z pojedynczymi przypadkami ludzi, którzy zrezygnowali z pracy w Polsce, wybierając USA – mówi Kubasiewicz.
Nic dziwnego. Choć zarobki w Dolinie Krzemowej wciąż pozostają poza zasięgiem polskich firm, różnica między nimi przestaje być już atrakcyjna dla przeciętnego programisty. Senior Java Developer może dostać w Kalifornii ponad dwa razy więcej niż nad Wisłą, bo w granicach 140-150 tys. dolarów (ok. 600tys. złotych rocznie). Problemem stają się jednak koszty utrzymania. A te w stolicy światowych start-upów są niebotyczne.
Nieco światła na życie przeciętnego mieszkańca Palo Alto czy San Jose rzucają liczby, którymi operuje na swoim blogu Patryk Brożek, który od 12 lat pracuje w USA dla firmy Wheel Systems. Problemy zaczynają się już przy jednej z podstawowych kwestii po przyjeździe na miejsce – wynajmie mieszkania. W Mountain View ceny wahają się od 2,3 do 3,3 tys. dolarów miesięcznie. Podobnie jest w San Jose, gdzie najtańsze kawalerki pojawiają się w cenie od 2 tys. dolarów (8 tys. złotych). Warto zresztą dodać, że jest to zazwyczaj cena za gołe cztery ściany.
A w Polsce? Za podobne kwoty moglibyśmy dostać 160-metrowy apartament w centrum Warszawy. W mniej ekskluzywnej dzielnicy za 60 metrów zapłacimy w granicach 3 – 3,5 tys.
Opłaty za prąd, wodę i śmieci to dla jednej osoby wydatek około 70 dolarów (280 zł). Dojazdy do pracy – tu musimy zdać się na własny transport, bo w Silicon Valley nikt o komunikacji miejskiej, zdaniem przedsiębiorcy, nie słyszał. Miesięczna rata za samochód to kolejne kilkaset dolarów (chyba że zdecydujemy się jednak na Ubera). Lunch dla jednej osoby w podrzędnym barze – 10 dolarów (40 złotych), jeden bilet do kina i popcorn – 25 dolarów (100 zł). Jak widać przeciętne ceny są co najmniej 3 razy wyższe niż w Polsce.
- Sporo zmieniło się w ostatnich latach. Ceny nieruchomości i wynajmu mocno poszły w gore, i tak z dobrej pensji programisty dużo schodzi własnie na zapewnienie sobie dachu nad głową. Do tego dochodzą takie smaczki, jak niechęć autochtonów, np. niebieskich ptaków z San Francisco do przybyszów pracujących w IT, którzy podbierają im mieszkania (bo po prostu są w stanie zapłacić więcej). W Polsce za przyzwoita pensje, można naprawdę dobrze żyć, w Dolinie Krzemowej czy w Nowym Jorku jest to dość trudne - opowiada nam Marek, jeden z warszawskich programistów.
Pracownikom działów IT już teraz nie opłaca się więc przenosić do USA, a może być tylko lepiej (lub gorzej – zależy od optyki). Do Doliny Krzemowej najlepsi fachowcy ściągają nie tylko ze względu na zarobki. – To magia miejsca. Przyciągają ich tam znane marki – nie ma wątpliwości Kubasiewicz. Z tego względu Kalifornia nie musi rywalizować z reszta świata tylko za pomocą pieniędzy.
W Polsce tymczasem programista zyskuje powoli status półboga. O niektórych z nich potrafią rywalizować nawet trzy, cztery firmy jednocześnie. Negocjacje nie są więc potrzebne – przedsiębiorstwa same przebijają swoje oferty. Kubasiewicz wspomina sytuację sprzed dwóch lat. – Jeden z kandydatów do pracy zaczął rozmowy od 6 tys. złotych miesięcznie. Ostatecznie doszedł do 12 – opowiada.
Jego zdaniem programiści Java są u nas szczególnie uprzywilejowani. – W Polsce są obecnie królami. Wygrali los na loterii – przekonuje Kubasiewicz. Dlaczego? Technologie oparte na Javie są dzisiaj wszędzie, wykorzystują je m.in. instytucje finansowe i ubezpieczeniowe. Ale walka toczy się przecież nie tylko o nich - szacuje się, że w całym kraju brakuje już 50 tys. informatyków.
Nic więc dziwnego, że naszym rodakom do słonecznej krainy się nie spieszy. Jej wady opisują zresztą również Polacy, którzy zdecydowali się na emigrację lata temu. Niedawno opisywaliśmy np. przypadek autorki bloga „Dolina Krzemowa Welcome To. Polka w Kalifornii”. Kobieta narzekała, że boi się ruszyć poza obręb Doliny Krzemowej ze względu na otaczającą ją biedę. – Boję się iść na obcasach, bo nie wiadomo, kiedy będę musiała biec – relacjonowała. Kolejki chętnych by pójść w jej ślady nie widać.