Czasy względnej swobody twórców i dystrybutorów nieautoryzowanych tłumaczeń list dialogowych do filmów dobiegają końca – wieszczy Jakub Kralka, kierownik zespołu prawników portalu Bezprawnik.pl, specjalizujący się w prawie własności intelektualnej. Polskie sądy stanęły przed koniecznością wyrokowania w takich sprawach dekadę temu – i nie wiedziały, co zrobić, więc skończyło się wyrokami salomonowymi. Zachodnie sądy jednak takich wątpliwości nie mają.
NapiProjekt czy Grupa Hatak – pseudonimy kolektywów amatorskich tłumaczy światowych produkcji znany każdy, kto kiedyś włączył „plik filmowy” i wyświetlił ściągnięte do niego z sieci tłumaczenie dialogów. W swoim czasie – blisko dekadę temu – na fali walki z piractwem tłumaczami i dystrybutorami zainteresowali się polscy prokuratorzy. Postępowanie zakończyło się jednak w 2013 roku umorzeniem – sąd uznał, że „nie wiedzą oni, co czynią”.
Jak podkreśla Kralka, decyzje organów sprawiedliwości uznano za triumf: „napisy są legalne”. Kralka ma jednak inną perspektywę – opracowywać na własny użytek możemy wszystko, jednak jeżeli decydujemy się swoje opracowanie rozpowszechniać, musimy mieć zgodę autorów oryginału. A o tym nie ma mowy – zwłaszcza w przypadku napisów do filmów, dopasowywanych przecież do pirackich kopii.
Ostatnie starcie przeciwników i zwolenników napisów filmowych miało miejsce w Holandii. Tamtejsi „obrońcy praw autorskich” stowarzyszyli się w organizacji BREIN, natomiast twórcy napisów założyli stowarzyszenie SLOV – i spotkali się w sądzie. Co ciekawe, na żądanie tych drugich, którzy chcieli ustalić, czy twórcy filmów mają monopol na tworzenie i dystrybuowanie napisów do nich i czy działania organizacji takich jak BREIN są w ogóle dozwolone.
Rzecz jasna, autorzy pozwu liczyli na dwie odpowiedzi przeczące. Ku ich konsternacji – sąd niemal w pełni opowiedział się po stronie BREIN. Ostatecznie dosyć jasno stwierdził, że tworzenie napisów do filmów jest sprzeczne z prawem autorskim, a ponadto jest nieuczciwą konkurencją wobec nowych sposobów dystrybucji dzieł multimedialnych – jak choćby platformy HBO GO czy Netflix. Kralka spodziewa się, że przy okazji następnego starcia w tej sprawie w polskich sądach rozstrzygnięcie będzie identyczne.