Apple, Adobe, eBay, Global Payments, JP Morgan Chase, LinkedIn, T-Mobile, Sony, Vodaforne czy Yahoo – to tylko największe z brzegu firmy, które wzięli pod lupę analitycy Comparitech. Łączy je to, że w atakach hakerskich wszystkie straciły minimum milion rekordów danych, a do ataku doszło, gdy były notowane na indeksach największych giełd na Ziemi. I wszystkie oficjalnie poinformowały o dokonanych włamaniach.
Eksperci porównali ich losy przed i po ataku. Przeanalizowano notowania poszczególnych spółek, ale też zmiany wartości indeksów giełdowych w tym samym czasie. Algorytm badał dynamikę notowań.
Wnioski? Przede wszystkim praktycznie wszystkie zaatakowane firmy traciły rozmach. Przed atakami były uważane za pożądanego pewniaka: w ciągu trzech lat przed atakiem ich notowania wzrosły średnio o 45,6 proc. Sam atak nie powodował szczególnie nerwowej reakcji inwestorów, ale w ciągu trzech lat tempo przyrostu wartości akcji spadało do 14,6 proc., a były też przypadki utraty wartości.
Wspomniane firmy przyznały się do tego, że padły ofiarą ataku – bez owijania w bawełnę i krętactw. We wszystkich wdrożono procedury naprawcze, które w zależności od dokonanych spustoszeń zajęły relatywnie niedużo czasu. Ale utrata reputacji okazała się szkodą dosłownie niepowetowaną. Wartość niektórych firm spadła – w trzyletniej perspektywie – trzykrotnie.
– Im większa „wrażliwość” utraconych danych i ich znaczenie dla działalności firmy, tym konsekwencje są poważniejsze. Doskonałym przykładem są spółki z branży finansowej, które doświadczyły największego wyhamowania wzrostu wartości akcji – komentowała wyniki badań dla magazynu „Forbes” Ewelina Hryszkiewicz z firmy Atman.
Pośredni efekt badań takich, jak to przeprowadzone przez Comparitech, to z jednej strony zachęta dla firm, żeby wzmacniały bezpieczeństwo swoich systemów – ale z drugiej wskazówka, że należy trzymać karty przy piersiach i nie przyznawać się do bycia ofiarą ataku. Komu uda się bowiem utrzymać sprawę w tajemnicy, będzie wciąż miał szansę błyszczeć na giełdzie.