GMO Internet Group to jedna z najpotężniejszych firm, działających w branży IT w Japonii. Dotychczas przedsiębiorstwo zajmowało się przede wszystkim dostarczaniem internetu oraz produkcją infrastruktury potrzebnej do realizacji tego zadania. Teraz jednak Japończycy postanowili znaleźć sobie nową płaszczyznę działania: kryptowaluty. Ich plany wobec tego rynku wychodzą daleko poza fantazje olbrzymiej większości graczy w tej branży.
– Od powstania w 1995 roku GMO Internet Group dostarcza internet i infrastrukturę pod hasłem: Internet dla każdego – napisali menedżerowie japońskiej firmy w oficjalnym komunikacie. Ale ten segment działalności powoli przechodzi do lamusa: w ostatnich latach GMO coraz więcej uwagi poświęcała kryptowalutom. Najpierw zaczęła tworzyć rozwiązania umożliwiające dokonywanie płatności kryptowalutami, potem uruchomiła usługi związane z handlem kryptowalutami.
Teraz japońska korporacja postanowiła pójść krok dalej. Zgodnie z wydanym kilka dni temu oświadczeniem 10 procent zysków firmy zostanie przeznaczone na rozwijanie nowej technologii – 7-nanometrowych procesorów, służących do dokonywania obliczeń w procesie „kopania” kryptowalut. Od dotychczas używanych, 16-nanometrowych, odróżnia je przede wszystkim efektywność. Projektowane przez Japończyków nowe procesory będą znacznie efektywniejsze od 16-nanometrowych: mogą zużywać nawet 4-krotnie mniej energii.
Dlaczego to ważne? Cóż, do kopania kryptowalut – zwłaszcza tych najpopularniejszych, jak bitcoin czy ethereum – potrzeba coraz większych mocy obliczeniowych. Oznacza to konieczność zaprzęgnięcia do kopania coraz większych ilości urządzeń o coraz większych gabarytach. Najpoważniejsi gracze w tej dziedzinie tworzą gigantyczne farmy „koparek”, wydobywających z czeluści internetu ułamki bitcoinów. To infrastruktura pochłania energię, jak smok. Przy określonych wahaniach kursów kryptowalut koszty potrzebnej do tego energii mogą sprawiać, że „kopanie” zwyczajnie przestanie się opłacać.
Japończycy chcą przesunąć granicę opłacalności „kopania” – trywialnie rzecz ujmując, obniżyć górnikom rachunki za prąd. Ich ambicje sięgają znacznie dalej: w północnej Europie – z perspektywy Japonii, stosunkowo taniej – chcą założyć własne „kopalnie”, ba!, napędzane energią słoneczną. Cóż, nie dla wszystkich są to dobre wieści: rywale dostali zapewne gęsiej skórki, a i kopacze zastanawiają się pewnie czy czekać na nowe rozwiązanie, czy raczej kupować tradycyjne koparki, póki bitcoin kosztuje krocie i da się na nim zarobić.