
Reklama.
– Przede wszystkim nie nazywajmy Ksawerego burzą – zastrzega w rozmowie z INN:Poland Tomasz Machowski, członek zarządu stowarzyszenia Łowcy Burz. – Nad Polską przemieszczał się głęboki układ niskiego ciśnienia. Takie układy występowały wcześniej: w styczniu 2007 roku, czy choćby w styczniu 2017 roku – dorzuca.
Wiatr o prędkości 130 km na godzinę trzeba jednak jakoś nazwać, więc Machowski zgadza się nazywać go „orkanem”. Problem w tym, że podobne ekstremalne zjawiska pogodowe – według badaczy zajmujących się zmianami klimatu na Ziemi, w tym globalnym ociepleniem – będą się mnożyć. Czy to oznacza, że musimy nauczyć się żyć z orkanami takimi, jak Ksawery?
– Ze względu na ocieplanie się klimatu rzeczywiście na świecie odnotowuje się więcej takich zjawisk – przyznaje Machowski. I tu pojawia się problem. – Nie wiadomo, jak będzie na terytorium Polski. Tu są potrzebne długoletnie badania, dłuższe serie, pozwalające stwierdzić, czy tendencja będzie rosnąć czy nie. Dane gromadzone przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej pochodzą z krótkich serii i nie pozwalają tworzyć ani prognoz na przyszłość, ani nawet odnotować trendu – dodaje.
I tu się zaczynają schody: huragany i „głębokie układy niskiego ciśnienia” powtarzają się dosyć regularnie, najwyraźniej jednak nie na tyle intensywnie, by na systematyczne badania przeznaczano większe środki. – To, co można byłoby zrobić już w tej chwili, to efektywny system ostrzegania, oparty na strukturach jakiejś instytucji lub jakimś portalu – podkreśla nasz rozmówca. – Musimy przede wszystkim wiedzieć, jak się zachowywać w takich przypadkach. Chodzi choćby o tak proste zachowania, jak powstrzymanie się od naprawiania uszkodzeń, kiedy żywioł jeszcze szaleje – dodaje. A tak zginęła jedna z ofiar Ksawerego: mężczyzna, który naprawiał dach, zanim jeszcze orkan przeszedł. – Na początek nauczmy się podstawowych zachowań – apeluje łowca burz.