Już od stycznia może się okazać, że wielu spośród grupy liczącej półtora miliona przedsiębiorców straci prawo do zasiłków – od chorobowego począwszy, przez opiekuńczy, po macierzyński. Przyczyna będzie trywialna: nowe przepisy, jakie rząd będzie chciał przeforsować w Sejmie, sprawią, że pieniądze wpływające od przedsiębiorców na składki ZUS będą dzielone zgodnie z priorytetami zakładu, a nie wpłacającego.
Przedsiębiorcy zalegają ZUS w sumie około 30 miliardów złotych – wynika z danych statystycznych. Najmniej chętnie przedsiębiorcy płacą składki emerytalno-rentowe (20 mld zł zaległości), potem – składki zdrowotne (7 mld zł), na fundusz emerytur pomostowych i fundusz gwarantowanych świadczeń pracowniczych (1,6 mld). Niektórzy zalegają ze składkami już osiemnaście lat!
Narastanie zaległości umożliwiał system wpłat składek: przedsiębiorcy regulowali je na osobne rachunki – jedno konto na składkę emerytalną, inne na zdrowotną, jeszcze inne na Fundusz Pracy czy Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Stąd zdarzali się przedsiębiorcy, którzy od lat zalegają ze składką emerytalną, ale tę chorobową płacą skrupulatnie i terminowo. Wiadomo, liczy się to, co dziś.
Po nowym roku sytuacja się diametralnie zmieni: konto będzie tylko jedno, bez względu na to, o jaką składkę chodzi. Jednocześnie rząd chce przeciąć możliwości kombinowania przy płatnościach – pieniądze wpływające od przedsiębiorców będą przeznaczane w pierwszej kolejności na uregulowanie zaległości, o ich przeznaczeniu nie będzie zatem decydował płatnik.
– To może oznaczać dramat dla wielu osób, bo często przedsiębiorcy nie wiedzą, że mają jakieś drobne zaległości np. w składkach emerytalnych i przez to automatycznie utracą zasiłek – komentuje na łamach „Gazety Wyborczej” Przemysław Hinc, doradca podatkowy i członek zarządu PJH Doradztwo Gospodarcze. – Często dopiero bowiem, jak występują o potrzebne do kredytu zaświadczenie o niezaleganiu ze składkami, orientują się, że mają np. kilkanaście czy kilkadziesiąt złotych długu, bo np. raz spóźnili się z zapłatą i naliczono im odsetki – dodaje.
Z kolei dla ZUS może to być koło ratunkowe, przynajmniej częściowo pozwalające utrzymać się na powierzchni. Zakład jest w fatalnej sytuacji finansowej, co roku musi ratować się pożyczką z budżetu rzędu 40-50 mld złotych (wskutek obniżenia progu wieku emerytalnego trzeba będzie zwiększyć ją o 10 mld zł w kolejnych latach), a za kilka lat może mu brakować od 250 do 400 mld złotych na wypłatę świadczeń. Zmuszenie przedsiębiorców do uregulowania zaległości jest jednym ze sposobem, żeby dziurę – choćby częściowo i prowizorycznie – zaklajstrować.