3 miesiące – to uśredniony czas na oczekiwania na wizytę u polskiego lekarza. Jak kwitują autorzy badania aportu Watch Health Care: to smutny rekord. Tak długo jeszcze nie czekaliśmy na konsultacje, przynajmniej odkąd zaczęto zliczać czas oczekiwania. Co gorsza, od reguły właściwie nie ma wyjątków – kolejki do gabinetów ustawiają się bez względu na to, do jakiego specjalisty chcemy się dostać.
– Po raz kolejny zaobserwowany został wzrost czasu oczekiwania na świadczenia diagnostyczne – podsumowuje Tomasz Pęcherz, prezes fundacji, która przygotowała raport. Analitycy fundacji potwierdzają też, że co roku sytuacja jest coraz gorsza: WHC zaczęła monitorować kolejki w 2012 roku i przez te pięć lat było coraz gorzej. W tym roku po raz pierwszy przekroczony został próg trzech miesięcy oczekiwania na wizytę. Nie ma wyjątków – patologia powtarza się we wszystkich 43 wyróznionych przez autorów raportu gałęziach medycyny.
O pomstę do nieba wołają w szczególności warunki przeprowadzenia badań takich jak artroskopia stawu biodrowego (14,2 miesiąca), rezonans magnetyczny kręgosłupa (9,6 miesiąca), badanie elektrofizjologiczne serca (8,8 miesiąca) oraz badanie bezdechu śródsennego (7,3 miesiąca). Żeby rozpocząć terapię kardiologiczną trzeba dziś czekać, bagatela, trzy lata. Przynajmniej dzieci zaczną ją szybciej – w ciągu dwóch lat.
Ale szczyt absurdu osiągają przede wszystkim poszczególne placówki: zaćmę można operować w Dzierżoniowie w 2027 roku, a w Nowym Targu – w 2029 roku. W tym samym terminie w Szpitalu Wojewódzkim w Szczecinie można wstawić endoprotezę biodra, a w Wojewódzkim Szpitalu Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich na endoprotezę kolana trzeba będzie czekać do... 2042 roku.
I lepiej nie będzie. W 2014 roku liczba lekarzy (w tym ujęci zostali również dentyści) przygotowujących się do wyjazdu i pracy za granicą przebiła poziom ośmiuset osób rocznie – i stale rośnie. W tym roku może paść kolejny rekord, tym bardziej, że wydarzenia takie jak strajk rezydentów tworzą atmosferę sprzyjającą radykalnym decyzjom.