
Reklama.
Zmiana reguł gry będzie raptowna i całkowita: już od początku przyszłego roku – na mocy nowelizacji ustawy o ochronie dóbr kultury – kto będzie szukać nad Wisłą skarbów przy użyciu jakichkolwiek urządzeń lub sprzętu do nurkowania, będzie musiał mieć pozwolenie wojewódzkiego konserwatora zabytków. Inaczej grozi mu nawet dwuletnia odsiadka.
Przepisy zdają się być wymierzone w amatorów grzebania w ziemi i mule, bo już np. deweloper, który zlekceważyłby wymogi dotyczące przeprowadzenia prac archeologicznych – za zaniedbanie zapłaci wyłącznie grzywnę.
Dziś poszukiwacz – czy przypadkowy znalazca – jeżeli znajdzie coś, co mogłoby podpaść pod definicję zabytku, powinien znalezisko zabezpieczyć, oznaczyć miejsce znalezienia oraz zawiadomić konserwatora lub lokalne władze. Potem piłka była po stronie biura konserwatora, gdzie w gruncie rzeczy zapadała ostateczna decyzja, czy znalezisko jest zabytkiem czy niekoniecznie. – Obawiamy się, że w świetle przepisów praktycznie każdemu znalezionemu przedmiotowi można przypisać wartość historyczną, artystyczną lub naukową – podsumowywała Klaudia Anioł, prezes Instytutu Ochrony Praw Konsumentów.
Wygląda na to, że konkurencja o znaleziska bardzo się w ostatnim czasie zaostrzyła. Instytut wskazuje tu na takie incydenty, jak zatrzymanie (nie podając jednak, kiedy i w jakich okolicznościach do niego doszło) dwóch mężczyzn, wyposażonych w wykrywacze metali. Obaj poszukiwacze mieli przy sobie „saperki, stare monety i wyposażenie mundurów wojskowych z okresu I i II wojny światowej”. Ba, na tym nie koniec: policja przeszukała też ich mieszkania, dorzucając do listy „zabytków” również guziki, menażki, łuski czy noże.
Instytut Ochrony Praw Konsumentów przewiduje, że takie podejście to swoiste wypowiedzenie wojny liczącemu od 15 do 25 tysięcy osób środowisku amatorskich poszukiwaczy skarbów w Polsce. „Zdaniem przedstawicieli środowiska polskich poszukiwaczy i eksploratorów, zaostrzenie przepisów może przynieść efekt odwrotny od zamierzonego: większa część środowiska zejdzie do podziemia” – kwituje na swoich stronach internetowych organizacja. Polska to nie Mezopotamia i zapewne nie kryją się nad Wisłą jakieś bezcenne artefakty na skalę światową – ale nie ma już wątpliwości, że zamiast zacieśniać współpracę, profesjonaliści i amatorzy będą ze sobą coraz bezwzględniej konkurować.