Od jednego do dwóch milionów na stałe i dziesięć milionów przejazdem – to społeczność ukraińska, do której polskie firmy zaczynają adresować swoją ofertę. Szlak przecierała bankowość, która w oczywisty sposób chce skorzystać na miliardach, jakie Ukraińcy pracujący nad Wisłą transferują do domu. Ale poza wielkimi transferami finansowymi można z powodzeniem zakładać, że ukraińscy biznesmeni, pracownicy i studenci nie mniej zostawiają sobie w portfelu. Dlatego też coraz więcej branż zaczyna nastawiać się na nowego, ukraińskiego klienta.
Imprezy ukraińskie w Polsce
Przez długie dekady muzyka zza wschodniej granicy Polski trafiała wyłącznie do koneserów, a koncerty największych gwiazd ukraińskiej, białoruskiej czy rosyjskiej sceny były raczej wyjątkiem niż regułą. Sporadycznie polskie gwiazdy estrady nawiązywały współpracę z artystami zza Buga, jak VooVoo, które zaprosiło do współpracy m.in. muzyków z Buriacji czy ukraiński zespół Haydamaky.
Tymczasem wystarczy spojrzeć na program warszawskiego klubu Progresja, by przekonać się, że w ciągu najbliższych kilku miesięcy Polskę odwiedzą gwiazdy białoruskiej i ukraińskiej sceny.
Pod koniec lutego w Krakowie i Poznaniu ma się pojawić Lyapis-98, czyli nowa odsłona znanego białoruskiego zespołu rockowego Lyapis Trubetskoi. W marcu w Warszawie pojawi się 5'nizza, czyli działająca już niemal od dwudziestu lat grupa ukraińska, w tym samym czasie w Krakowie zagra Boombox – zespół swobodnie mieszkający funk z rockiem, założony przez gwiazdy ukraińskiej sceny rockowej. Z kolei w klubie Smolna można było w zeszłym roku posłuchać ukraińskiego rave.
Na popularności ukraińskich artystów postanowił zarobić operator Play, który do reklamy swojej oferty ściągnął nawet ukraińską supergrupę pop-rockową Okean Elzy – artystów o statusie ukraińskiego Perfectu lub Myslovitz. Ich piosenka może niewiele mówi polskim słuchaczom, za to u tych ukraińskich natychmiast otwiera w pamięci szufladkę z nostalgicznymi wspomnieniami.
Ostatniej jesieni o ukraińskiego klienta postanowił zagrać też Plus – aczkolwiek była to zagrywka ceną, a nie sentymentami: jeżeli u konkurentów cena połączenia z Ukrainą sięga 29-35 groszy, to Plus zaproponował połączenia z siecią Kyivstar za 19 groszy za minutę.
Rusza lawina
Ale operatorzy telekomunikacyjni nie byli pierwsi. Drogę do serc i portfeli przecierały przede wszystkim banki. W sumie trudno się dziwić: wysokość kwot, jakie wysyłali już w 2015 roku z Polski do domu ukraińscy pracownicy, szacowano na 8 mld złotych.
Dziś może to być nawet i dwa razy więcej – tylko w III kwartale ubiegłego roku Ukraińcy przetransferowali nad Dniepr 3,5 miliarda złotych, niewiele mniej niż Polacy pracujący na Zachodzie i o ponad miliard złotych więcej niż w tym samym okresie rok wcześniej.
– Staramy się bacznie obserwować i reagować na pojawiające się zapotrzebowanie – komentował Tomasz Niewiedział, dyrektor Obszaru Bankowości Multikanałowej BZ WBK otwarcie ukraińskojęzycznego serwisu na stronach internetowych macierzystej instytucji. – Wyłącznie w zeszłym roku otworzyliśmy ponad 20 tys. kont dla nierezydentów (mowa o 2016 r. – przyp. red.). W tym roku nadal utrzymuje się zainteresowanie i spodziewamy się, że liczba kont dla nierezydentów wzrośnie o minimum 50 proc. Widząc, jak wielu nowych klientów pochodzi zza naszej wschodniej granicy postanowiliśmy otworzyć kanał komunikacji dostępny również w języku ukraińskim – dodawał.
Do końca ubiegłego roku ukraińskie wersje infolinii otworzyły też m.in. BGŻ BNP Paribas, Getin Bank, Bank Millenium, PKO BP czy Pekao S.A. Niemal wszystkie banki eksperymentują z materiałami promocyjnymi w języku ukraińskim. Niektóre ograniczają godziny funkcjonowania infolinii ukraińskojęzycznych, rozmowa z konsultantem to też nie to samo user experience, jak obsługa w placówce w języku ukraińskim.
Za rynkowymi potentatami podążają też mniejsi gracze – jak choćby Monetia.com, sieć agencji zajmujących się płatnościami gotówkowymi, posiadająca ponad pół tysiąca placówek w całej Polsce i realizująca co roku 15 mln transakcji na łączną kwotę 2,6 mld złotych. Jesienią zeszłego roku Monetia otworzyła pierwszy punkt w Hrebennem, na polsko-ukraińskiej granicy.
– Wzmacniamy naszą obecność na wschodniej granicy UE, ponieważ chcemy być beneficjentem otwarcia rynku dla obywateli ukraińskich – tłumaczył prezes firmy, Wojciech Jóźwiak. – W kolejnym etapie chcemy wejść już fizycznie na Ukrainę i uruchomić tam Monetia24.com, platformę obsługującą przekazy pieniężne – dodawał.
Po niebie i szosą
Imigrant chce wysłać do domu pieniądze, chce też porozmawiać z bliskimi telefonicznie, ale przede wszystkim chciałby do domu pojechać. Nic zatem dziwnego, że kolejną branżą, jaka zaczyna „fokusować się” na ukraińską klientelę jest ta transportowo-turystyczna. W tej chwili PLL LOT jest największą w Unii Europejskiej linią lotniczą obsługującą połączenia z Ukrainą – gdy w lipcu ruszy trasa Warszawa-Zaporoże, będzie to już dziewiąte połączenie z tym krajem w ofercie. Na Ukrainę lata też Wizzair, a z drugiej strony – ukraińskie linie lotnicze Yanair uruchomiły właśnie połączenie Odessa-Kraków.
To nie koniec. – Najwyższa jakość obsługi klienta, rozbudowana siatka połączeń oraz najatrakcyjniejsze ceny na rynku to niezwykle silny magnes dla wszystkich obywateli Ukrainy, którzy mieszkają w naszym kraju lub też przyjeżdżają do Polski i wybierają się w dalszą podróż z Polskibus.com – przekonywał Piotr Pogonowski, dyrektor marketingu i komunikacji firmy. Polski Bus uruchomił ukraińskojęzyczny serwis wiosną ubiegłego roku. – Jestem przekonany, że nasza nowość ułatwi rezerwację komfortowej podróży jeszcze większej liczbie ukraińskich pasażerów – dodawał.
Wokół transportu i największych skupisk Ukraińców w Polsce rośnie też sieć informacyjna. Za prekursora można by uznać zapewne lotnisko w Katowicach, które uruchomiło ukraińskojęzyczną stronę internetową już w... 2009 roku. Pod koniec listopada ubiegłego roku strony internetowe adresowane do mieszkańców znad Dniepru uruchomił Poznań: w serwisie można znaleźć informacje o warunkach zamieszkania w mieście, podejmowaniu studiów, szukaniu pracy.
– To odpowiedź miasta na wzrost mieszkańców pochodzenia ukraińskiego, którzy stanowią około 90 proc. ogółu cudzoziemców przyjeżdżających do Poznania – podsumowywała Marta Mazurek, pełnomocniczka ratusza ds. przeciwdziałania wykluczeniom. – Dzięki nowym połączeniom lotniczym z Kijowem i Lwowem rośnie też ruch turystyczny z tego kraju – uzupełniała.
Kropla za kroplą
Turystyka swoją drogą, ale z drugiej jednak strony, imigranci coraz chętniej zapuszczają w Polsce korzenie. Poznań chce im ułatwić start, a Lublin – uprzyjemnić i ułatwić życie. Dokładnie tydzień temu w sieci pojawił się pierwszy odcinek internetowego serialu poradnikowego, który ma pokazać m.in. „najważniejsze aspekty życia studenckiego w Lublinie”, pokazać, jak korzystać z komunikacji, służby zdrowia, jak się zameldować, jak szukać pracy lub zakładać własną firmę. Co drugi student w Lublinie to Ukrainiec. – Filmy są rodzajem internetowego dziennika i pełnią funkcję informacyjną. Projekt ma na celu pokazanie ukraińskiej młodzieży jak bardzo Lublin jest otwarty, dostępny oraz dostosowany do ich potrzeb – zapewnia Krzysztof Łątka, z Wydziału Projektów Nieinwestycyjnych w ratuszu.
Wpływ fali migracji znad Dniepru widać też na rynku nieruchomości – to głównie zasługa tej grupy Ukraińców, która jest już pewna, że osiądzie w Polsce na stałe. Dwudziestolatkowie z tej grupy szukają przede wszystkim mieszkań niewielkich i tańszych, również takich do remontu. Z kolei czterdziestolatkowie raczej szukają mieszkań o wyższym standardzie, z myślą o przeprowadzeniu nad Wisłę całej rodziny. Nie jest to jeszcze duża grupa – przykładowo, w Warszawie zameldowanych jest prawdopodobnie około sześciu tysięcy obywateli Ukrainy. Za to niemal pewne wydaje się, że wkrótce będzie ich w szybkim tempie przybywać: co trzeci ukraiński student deklaruje w ankietach, że będzie chciał osiąść nad Wisłą.
Tam, gdzie na klientów polują grube ryby, wyżywić się może wreszcie i drobnica. Chodzi tu choćby o sklepy, które – od supermarketów po osiedlowe sklepiki – zaczynają inwestować w sprowadzanie ukraińskich produktów spożywczych, od czekolady po piwo. Działa to również w odwrotną stronę, np. w Rzeszowie przyjezdni zza Bugu – w tym przypadku odwiedzający Polskę na kilka-kilkanaście godzin – mogą wypuścić się na całodniowy shopping po rzeszowskich galeriach handlowych.
Można przyjąć, że to dopiero początek i wpływ ukraińskich konsumentów na polską gospodarkę będzie systematycznie rósł. Kto pierwszy odnajdzie się w tym trendzie, ten skorzysta na nim najbardziej.