Stare, sprawdzone metody są najskuteczniejsze. – Wchodzili, brali, co chcieli. I wychodzili – tak Dawid Adamski, właściciel jednego z lubelskich sklepów spożywczych, opisywał rzeczywistość sprzed kilku miesięcy. Sytuacja zmieniła się diametralnie, gdy zaczął wystawiać zdjęcia złodziei z monitoringu w sklepowej witrynie.
Wywieszanie zdjęć z wizerunkiem innych osób
Tej sztuczki próbowano już kilkakrotnie, co kończyło się rozmaicie. Kilka lat temu cały Lublin oklejony był zdjęciami złodzieja rozwieszonymi przez okradzionego przedsiębiorcę, co jednak nie przyniosło najprawdopodobniej rozstrzygnięcia. Coraz chętniej i coraz częściej fotografie sprawców przestępstw trafiają na portale społecznościowe lub takie, jak Wykop. Rok temu w Gdańsku z kolei właścicielki jednego z tamtejszych sklepów dostały pozew od jednego ze złodziei uwiecznionych na zdjęciach. Uznał, że należy chronić jego wizerunek.
Adamski jest przekonany, że robi to tak, jak trzeba: twarze sprawców są zasłonięte czarnym paskiem. Ale, jak mówią w Lublinie, „tu wszyscy się znają”. – Co chwilę jakiś klient zaczepiał mnie i mówił na przykład: „tego pana to ja kojarzę, okradł nam piwnicę” – cytuje Adamskiego portal wp.pl. W okolicy są nieduże osiedla, większość osób potrafi skojarzyć złodziei po sylwetce lub ubraniach.
Kto kradnie najczęściej?
Nic więc dziwnego, że do sklepu zaczęli przychodzić skruszeni złodzieje. Przepraszali, oddawali pieniądze, niektórzy próbowali iść w zaparte – jak szesnastolatek, który musiał wybrać: czy Adamski dzwoni do mamy, czy na policję. Wybrał to pierwsze. – Gdy kobieta pojawiła się u nas, pokazałem jej nagranie. Zareagowała natychmiast: młody cwaniak dostał w twarz, a jego matka zrobiła się czerwona i zaczęła mnie przepraszać. Do dzisiaj robi zakupy w naszym sklepie – mówi Adamski.
Nie chodzi zresztą wyłącznie o młodocianych sprawców – przedsiębiorca z Lublina przyznaje, że zdarza się mu przyłapać na kradzieży również osoby starsze, emerytów. Bywa, że w sklepie wisi nawet i dziesięć fotografii z monitoringu.
Eksperci mają jednak do tych metod duży dystans. Wskazują, że w sytuacji, kiedy społeczeństwo zacznie brać sprawy we własne ręce, w nieunikniony sposób mogą się pojawić ofiary manipulacji zdjęciami, nieusprawiedliwionych zarzutów, sąsiedzkich konfliktów.