Przedsiębiorstwo Państwowe „Porty Lotnicze” ma kłopot: warszawskie Okęcie jest już obłożone do granic możliwość, część ruchu należałoby zatem skierować na inne lotnisko. Modlin, gdzie blisko jedna trzecia udziałów należy do PPL, nie wchodzi w rachubę – PPL są skonfliktowane z tym portem. Z kolei pomysł na przejściowy port w Radomiu, na bazie słynnego „białego słonia”, czyli niemal nieużywanego portu lotniczego, właśnie został uznany przez ekspertów pracujących dla PPL za abstrakcję.
Szykując się do operacji przeniesienia m.in. tanich linii lotniczych do innego portu, PPL zamówiła sobie due diligence lotnisk w Modlinie i Radomiu w brytyjskiej firmie projektowej Arup. Dziennik „Puls Biznesu” dotarł do tej części raportu, która traktuje o Radomiu. Obrazek, jaki się wyłania z badań ekspertów, jest dramatyczny.
W gruncie rzeczy nie ma co oceniać stanu technicznego lotniska, bo – aby mogło ono pełnić planowaną funkcję – należałoby je gruntownie przebudować, najlepiej zbudować od nowa. Potrzeb PPL nie będzie w stanie zaspokoić ani infrastruktura budynków, ani drogi startowe czy kołowania, które wymagają przedłużenia i remontu, w przypadku dróg kołowania – właściwie wytyczenia nowych. Terminal jest za mały, by obsługiwać więcej niż 380 pasażerów jednocześnie, parking zbyt mały, drogi łączące port z miastem – zbyt wąskie. Intensywne użytkowanie przewyższa możliwości sieci gazowej, wodno-kanalizacyjnej, energetycznej.
Sto milionów do zwrotu
– W przypadku istotnego zwiększenia ruchu lotniczego i pasażerskiego praktycznie całość istniejącej infrastruktury lotniska będzie musiała zostać gruntownie przebudowana. W praktyce (z wyjątkiem drogi startowej) oznaczać to będzie budowę nowego lotniska – cytuje raport dziennik. I zmianę jego wojskowego charakteru.
Z prawnego punktu widzenia w akcjonariacie spółki panuje bałagan, w gruncie rzeczy nie wiadomo, ile jest głosów w spółce. W księgach widnieje niemal 300-tysięczna zaległość z tytułu podatku od nieruchomości. Niewykluczone, że lotnisko otrzymało pomoc publiczną, której odpowiednio nie zaraportowało i do zwrotu byłoby od kilkunastu do stu milionów złotych. Potencjalna rozbudowa lotniska może napotkać nieoczekiwaną przeszkodę: w pobliżu biegnie pas działek, których właściciel... pozostaje nieznany. Ach, jeszcze jedno: jak samoloty zaczną startowac i lądować w Radomiu w nocy, przekroczone zostaną normy hałasu, co może doprowadzić do roszczeń ze strony właścicieli pobliskich nieruchomości.
Wzrost ruchu na Okęciu o 70 proc.
Ba, i miasto może w każdej chwili zażądać zwrotu obiektów. – Katalog przesłanek umożliwiających wypowiedzenie umów użyczenia przez gminę miasta Radomia należy uznać za szeroki, m.in. z uwagi na to, że dwie umowy zawierają postanowienia przewidujące, że gmina miasta Radomia będzie uprawniona do żądania niezwłocznego zwrotu nieruchomości w przypadku, gdy staną się jej potrzebne z powodów nieprzewidzianych w chwili zawarcia umowy – napisano w raporcie.
Goniący na stratach port lotniczy wydaje się być fatalnym pomysłem na rozładowanie Okęcia. Ale PPL ma nóż na gardle: w ciągu dekady ruch na warszawskim lotnisku ma urosnąć o 70 proc. – do 26,5 mln pasażerów rocznie. Jedyną szansą na trwałe rozładowanie lotniska im. Chopina jest Centralny Port Komunikacyjny – megainwestycja obecnego rządu obiecana i formalnie już zainicjowana, ale mająca osiągnąć zdolność operacyjną dopiero w 2027 r. Do tego momentu trzeba by jednak znaleźć jakąś alternatywę. Kłopot w tym, że Radom wydaje się być alternatywą fatalną.