Reforma, która ma być fundamentem nowego systemu emerytalnego, okazuje się być prawdziwym polem minowym dla przedsiębiorców. – Trudno powiedzieć, który przepis jest najgroźniejszy: wszystko zależy od sytuacji danego przedsiębiorstwa, jego profilu, wielkości – tak ekspertka Business Centre Club, Dorota Dula, podsumowuje szczegóły ustawy o Pracowniczych Programach Kapitałowych.
Projekt ustawy o PPK wszedł w fazę konsultacji społecznych – i niemal od razu dyskusja na jego temat zrobiła się burzliwa. Najpierw kontrowersje wzbudziły zapisy o sposobie postępowania z osobami rozwiedzionymi. Dla biznesu nowe przepisy są z wielu powodów nie do zaakceptowania – opisuje portal pulshr.pl. Na ustabilizowaniu sytuacji zyska, rzecz jasna, rynek kapitałowy – ale firmy, w których będą musiały powstać Pracownicze Plany Kapitałowe, będą musiały wziąć na barki nowe obowiązki, które mogą je przydusić.
Najważniejszy element nowego systemu emerytalnego
PPK to ten filar systemu, który w założeniu miał być wabikiem do oszczędzania: część puli odkłada pracownik, część pracodawca – a swój udział ma też państwo. Środki ostatecznie miałyby trafić na giełdę. I tych założeń nikt nie kwestionuje – podkreśla portal.
Ale na tym koniec dobrych wiadomości. – W przedstawionym projekcie jest wiele niespójnych i nieprecyzyjnych przepisów. Są też zapisy groźne. Kary przewidziane dla przedsiębiorców, którzy nie utworzą PPK, są zbyt wysokie – twierdzi Dorota Dula. Nie dość, że w projekcie zapisano kary pozbawienia wolności – których zastosowanie zapewne jest wysoce nieprawdopodobne – ale też drakońskie kary finansowe, sięgające 30 tysięcy złotych. Taka kara dla małych i średnich firm może się równać „wyrokowi śmierci”.
Brak procedur, lawina nowych dokumentów
Duże firmy, które zresztą będą tworzyć PPK w pierwszej kolejności, nie są jednak w wiele lepszej sytuacji. Przede wszystkim ze względu na konieczność przetworzenia dużych ilości nowej dokumentacji. To może oznaczać konieczność zatrudnienia dodatkowych pracowników lub outsourcowania firm. Możliwość płacenia przez firmy dobrowolnej składki została określona w automatyczny sposób, zgodnie z „urawniłowką” ustawodawcy. Nie ma jednoznacznego zapisu gwarantującego uczestnikom systemu własność zgromadzonych środków. Nie określono procedur, jakie należałoby stosować przy przejęciu lub fuzji firmy. Osoby, które zwolniły się z pracy – w sytuacji prawnej określonej przepisami zawartymi w projekcie – pozostają uczestnikami systemu i mają pieniądze zgromadzone w funduszu inwestycyjnym.
To zresztą nie wszystko, bo i Komisja Nadzoru Finansowego zauważyła, że w ustawie zapisano jedynie limit inwestowania w akcje zagraniczne – natomiast nie wiadomo, jaką politykę mogłyby prowadzić zarządzające pieniędzmi przyszłych emerytów fundusze. Niepewność towarzyszy też przyszłości środków z OFE – 75 proc. z nich miałoby trafić na indywidualne konta w TFI, a 25 proc. do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Ale poza deklaracjami – wówczas jeszcze wicepremiera – Mateusza Morawieckiego niewiele w tej sprawie wiadomo.