W jaki sposób odprowadzać zyski z bitcoina? – zastanawiali się przez ostatnie miesiące kryptowalutowi milionerzy. Ministerstwo Finansów im w tym nie pomagało, dużo było niejasności i niedomówień. I nagle: „bach!”, na niecały miesiąc przed terminem składania zeznań podatkowych, kryptowaluciarze dowiedzieli się, że muszą rozliczyć się w deklaracji PIT, a co więcej – powinni właśnie zacząć zalewać urzędy tysiącami deklaracjami PCC. Tego było już za dużo, bitcoinowcy ruszają w miasto.
Dziś o 13:00 pod Ministerstwem Finansów zacznie się demonstracja pod hasłem "Chcemy płacić proste podatki od kryptowalut". Zaczęło się od ostrzeżenia przed handlem kryptowalutami od KNF i NBP (ten drugi tak się rozpędził, że wyrzucił na ten zbożny cel 100 tys. zł) , potem wypowiadanie przez banki umów firmom, które prowadziły platformy umożliwiające inwestowanie w kryptowaluty. Inwestujący w kryptowaluty nie mają w Polsce łatwego życia. A niedawno doszła do tego feralna interpretacja Ministerstwa Finansów, które uznało, że kupno kryptowalut od osoby fizycznej lub zakup na giełdzie wiąże się z koniecznością zapłacenia 1 proc. podatku od czynności cywilnoprawnych (PCC).
Gdzie tu problem? Ano w tym, że zakup jednej jednostki kryptowaluty może odbywać się poprzez realizację dziesiątek, setek, a nawet tysięcy drobnych transakcji. – Co w konsekwencji będzie pociągało za sobą konieczność wypełnienia i złożenia w urzędzie skarbowym analogicznej ilości deklaracji PCC – ostrzegała premiera Morawieckiego fundacja Trading Jam. Pomijając już drobnostkę w postaci konsekwencji takiego wyliczania podatku, a ten, jak piszą twórcy piątkowego happeningu „może w skrajnych wypadkach wynosić 500, 800 lub nawet 1000 proc.”
O tym, że w ministerstwie nie do końca zrozumiano skalę, na jaką handluje się w Polsce kryptowalutami, przekonany jest Sylwester Suszek, założyciel największej giełdy kryptowalut w Polsce. – Niektórzy użytkownicy mają tzw. boty tradingowe, które potrafią w ciągu minuty dokonać od 50 do 100 transakcji. A BitBay działa 24h na dobę, 7 dni w tygodniu. Sprawdziliśmy to tylko na kilku użytkownikach, to byłyby całe palety dokumentów – podkreśla w rozmowie z INN:Poland.
Resort wprawdzie szybko wystraszył się konsekwencji swoich działań i w czwartek rano wiceminister finansów Paweł Cybulski wił się już w RMF FM. – Nie mówię, żeby nie rozliczać PCC. Mówię, żeby rozliczać PCC wtedy, kiedy będzie to możliwe do rozliczenia. Kiedy będzie to dogodne. Jeśli więc dokonaliśmy na kryptowalutach jednej transakcji, z jednym podatnikiem. Ale podkreślam, mówię tu o dogodności – opowiadał.
Na tłumaczenia było już jednak za późno. Kryptowaluciarze kipią ze wściekłości i ruszają pod Ministerstwo Finansów. Kto stoi na czele bitcoinowej krucjaty?
Rafał Zaorski
Choć na swoim profilu na Instagramie wygląda jak dzieciak, który dostał właśnie pierwszą poważną wypłatę w swoim życiu, to tylko pozory. Przez media głównego nurtu jest konsekwentnie pomijany, dość zresztą powiedzieć, że mimo ogólnopolskiej sławy wciąż nie dorobił się nawet hasła na Wikipedii. Dziecięco wyglądająca twarz skrywa rasowego biznesmena, który pieniądze zarabia od 20 lat. W tym czasie prowadził m.in. firmę IT i był udziałowcem Brian Tracy Polska. Pewien czas temu rzucił jednak wszystkie swoje biznesy (a miał kilka firm jednocześnie) i w całości poświęcił się inwestowaniu.
Z jakim skutkiem? Nie ukrywa, że zdarzały mu się słabsze lata, ostatnio chętnie chwali się jednak spektakularnymi akcjami, podczas których relacjonuje na żywo, jak zarobić milion w kilka godzin.
Co jeszcze można powiedzieć o Zaorskim? Ekspresyjny i szczery. Nawet bardzo. Na pytanie internauty, o to, jak być tak dobrym jak on, odpowiedział:
- Trzeba wypijać codziennie 5 red bulli, Coca Colę i kilogram Aspartamu :) brać zyski, a stratom śmiać się w twarz do pierwszego SL-a (Stop Loss - cena przy której godzimy się z porażką i zamykamy pozycję ze stratą – przyp. red.)
Poza spekulacją jest również jedynym bitcoinowym milionerem, który otwarcie przyznał się do swojej fortuny. Pod koniec 2017 Zaorski pochwalił się, że w swoim portfelu trzyma kryptowaluty o wartości ponad 13 mln złotych.
Sylwester Suszek
Trudno w to uwierzyć, ale w jeszcze bardziej „fajerwerkowy” wizerunek poszedł założyciel największej kryptowalutej giełdy w Polsce, Sylwester Suszek. Na jego zdjęciach możemy odnaleźć drogie alkohole, zdjęcia licznika prędkości z Ferrari, kasyna i selfie z ostatnich piętr wieżowców - codzienność rzutkiego 30-latka.
- Gdzie tam rozmach. Pokazuję po prostu miejsca w których jestem, a w związku z rozwojem BitBay jeżdżę często. Emiraty Arabskie, Indie, Brazylia - wylicza Suszek.
W przeciwieństwie do Zaorskiego, Suszek to prawdziwe dziecko kryptowalut. W 2013 Polak założył Bitbay – drugą w Europie i szóstą na świecie giełdę kryptowalut. Zrobił to podobno w garażu w Piekarach Śląskich, jego biznes nabrał jednak w ciągu tych kilku lat sporego rozmachu. Dość powiedzieć, że w trakcie grudniowego szaleństwa na bitcoinie jego giełda robiła miliard złotych obrotu dziennie, więcej niż Giełda Papierów Wartościowych w analogicznym momencie. Dzisiaj Suszek lata prywatnym odrzutowcem na zaproszenia szejków, a w Katowicach chce postawić 30-piętrowy wieżowiec. W kuluarach (być może złośliwie) mówi się, że chce go nazwać Suszek Tower.
Plany ministerstwa mocno go jednak niepokoją. – Mnóstwo userów zakończyłoby współpracę, bo handel kryptowalutami w Polsce przestałby być opłacalny. Trzeba byłoby założyć, że z każdej transakcji mamy minimum 1 proc. zysku, a przy obecnych wahaniach kursów to trudne do wyobrażenia – zauważa.
Jacek Walewski
Tu raczej jako przedstawiciel całej organizacji Polskiego Stowarzyszenia Bitcoin. PSB to coś w rodzaju sumienia całego środowiska. Jego przedstawiciele objeździli już studia telewizyjne i radiowe w całej Polsce, co i rusz występują też na łamach gazet i portali internetowych edukując czytelników. Odkłamują mity na temat bitcoina, tłumaczą czym jest blockchain, jak bezpiecznie przechowywać kryptowaluty i jak się z nich potem rozliczyć.
Kilka miesięcy PSB groziło palcem Suszkowi za sposób, w jaki wprowadzał na giełdę kontrowersyjną kryptowalutę Futuro Coin. – Współpraca z tego typu podmiotem z pewnością nie przysłuży się wizerunkowi największej pod względem liczby obrotów giełdy e-walutowej w Polsce, czego efektem może być także odejście części klientów z Państwa platformy – pisało stowarzyszenie.
W piątek, ramię w ramię, obie strony będą jednak walczyć o lepsze warunki do zarabiania na kryptowalutach.
Szeroka koalicja
Cała „koalicja na rzecz prostych podatków od kryptowalut” jest jednak rzecz jasna dużo szersza. Pojawiają się na niej łącznie 22 nazwiska. Znalazł się na niej m.in.Szczepan Bentyn (Pracownia Nowych Technologii), Daniel Jankowski (Instytut Kryptografii) czy Jakub Mościcki (Fundacja Trading Jam).
Co ciekawe środowisko kryptowaluciarzy ma w Sejmie swojego oddanego sojusznika. To poseł PiS Wojciech Murdzek. Podczas gdy KNF ostrzegał przed kryptowalutami, a NBP emitował spoty mające do nich zniechęcić, Murdzek ich bronił. – Bitcoin, czy nam to się podoba, czy nie, jest zjawiskiem ogólnoświatowym. Obrażanie się na to nic nie da – dalej będzie miał się dobrze. Raczej trzeba uczyć, jak się z nim obchodzić, niż straszyć – odpierał ataki. Czas pokaże, czy jego macierzysta partia weźmie sobie te słowa do serca.