Na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, że kotlet sojowy nie zawiera mięsa, francuscy politycy postanowili załatwić sprawę specjalnymi przepisami. „Kotlety”, „kiełbasa”, „steki”, „filety” czy „boczek” – to będą teraz nazwy zastrzeżone wyłącznie dla potraw i produktów mięsnych.
Francuzi wyraźnie wychylili się przed szereg: nad Sekwaną zaczęły właśnie obowiązywać nowe przepisy, które mają ułatwiać konsumentom połapanie się w tym, co ląduje na ich talerzu. Na ich mocy określenia takie jak „kotlet sojowy”, „burger wegański” czy „wegańska kiełbasa” nie będą mogły być używane. Jak uznali deputowani, użycie charakterystycznych terminów dotyczących dań i produktów mięsnych w przypadku produktów wegetariańskich byłoby wprowadzaniem w błąd konsumentów.
Dania pseudomięsne
Przepisy mają charakter poprawki do ustawy rolnej i odnoszą się również do produktów wegetariańskich wprowadzanych do obrotu jako produkty mleczarskie. Próba obejścia czy złamania tego zakazu może przynieść opłakane skutki, gdyż ustawodawca przewidział – w skrajnych przypadkach – kary sięgające nawet 300 tys. euro.
Punktem wyjścia dla zmian we francuskich przepisach był niedawny wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Trybunał uznał, że nazwy wyrobów mlecznych nie powinny być stosowane w odniesieniu do wyrobów roślinnych, co oznaczało m.in. zniknięcie z rynku nazw takich jak „mleko kokosowe” czy „masło orzechowe”. Próby wpisania tych produktów (oraz szeregu innych) na listę produktów wyjętych spod określonej przez Trybunał reguły, spaliły na panewce.
Cóż, politycy i mięsożercy od dawna mieli na pieńku z producentami wegetariańskich alternatyw dla wołowiny czy wieprzowiny. Kilkanaście miesięcy temu również niemiecki minister rolnictwa Christian Schmidt opowiedział się za zakazaniem używania tradycyjnych nazw dla „pseudomięsnych dań”. – Takie określenia całkowicie wprowadzają w błąd i mylą konsumentów. Jestem za tym, żeby ich zakazać w interesie jasnego nazewnictwa konsumenckiego – dowodził w wywiadzie opublikowanym na łamach dziennika „Bild”.
Konsumenci są podzieleni. Wegetarianie protestują, że nikt chyba jeszcze nie kupił „kotleta sojowego”, łudząc się, że kupuje mięso. Zwolennicy mięsnej diety – nawet jeżeli podśmiewają się ze zbitki „wegański burger” – najczęściej uważają, że zakazywanie stosowania określonych nazw jest jednak przesadą.
"Wegetariańskie burgery" zakazane w Polsce?
To jednak robi niewielkie wrażenie na sędziach Trybunału czy politykach. Teoretycznie, nazwy takie jak „mleczko kokosowe” są w użyciu od kilkudziesięciu lat i każdy konsument doskonale zdaje sobie sprawę, że nie ma do czynienia z „normalnym” mlekiem. Podobnie sprawa miała się z „wegetariańskimi” potrawami, nawet jeżeli nazwy te były w użyciu znacznie krócej.
Przepisy wprowadzone we Francji nie przekładają się automatycznie na stosowanie ich w Polsce. Biorąc jednak pod uwagę stanowisko Berlina oraz trend do wprowadzania podobnych regulacji na szczeblu unijnym, rychło mogą zostać wprowadzone również nad Wisłą. Polskie organy mają „obowiązek podejmowania odpowiednich czynności zmierzających do egzekwowania przestrzegania zakazu używania nazw przeznaczonych dla produktów pochodzenia mlecznego, również w odniesieniu do tych nazw” – przestrzegał resort rolnictwa przy okazji zakazu używania nazw „mleczko kokosowe” czy „masło orzechowe”. Nie inaczej będzie w przypadku kotletów bez mięsa.