
Reklama.
Bank Światowy widzi przyszłość w ponurych barwach. Postępująca automatyzacja produkcji i kolejnych dziedzin życia w ciągu kilku, a najdalej kilkunastu lat doprowadzi do gwałtownego wzrostu bezrobocia. Dotychczas ekonomiści skupiali się na rozważaniu jakiejś koncepcji dochodu podstawowego – czyli sumy wypłacanej każdemu, bez względu na to, czy pracę posiada czy nie.
Trend ten jednak zaczął się odwracać. Z programu pilotażowego dochodu gwarantowanego zrezygnowała ostatnio Finlandia. Wcześniej taki pomysł odrzucili w referendum Szwajcarzy. Teraz Bank Światowy poszedł w kompletnie odwrotnym kierunku.
Rekomendacje BŚ są brutalnie proste. Likwidacja płacy minimalnej, jaką proponuje organizacja, oznacza daleko idące uelastycznienie rynku pracy – upraszczając zatrudnianie i zwalnianie pracowników. W kryzysowej sytuacji, jaką będzie fala bezrobocia, niższe koszty pracy – nie ukrywajmy, cięte na wynagrodzeniach pracowników – będą jednym z najważniejszych, jeśli nie najważniejszym, czynnikiem przemawiającym za zatrudnianiem ludzi.
– Wysokie płace minimalne, w połączeniu z restrykcyjnymi normami prawnymi zatrudniania i zwalniania sprawiają, że rosną koszty pracy – kwitują autorzy raportu.
Po ujawnieniu tych rekomendacji związkowcom ścierpła skóra. – Równość nieszczęścia – podsumowywał jeden z kierowników Trade Union Committee. – Szkodliwe i uwsteczniające – określał propozycje Banku przedstawiciel Międzynarodowej Konfederacji Związków Zawodowych. Problem jednak nie tyle w tym, jak dalece tego typu recepty cofają współczesny rynek pracy w rozwoju – lecz w tym, że mimo upływu czasu nikt nie potrafi przedstawić innych rozwiązań, dających szansę uniknięcia kryzysu.