Przyzwyczailiśmy się już do tego, że przepaść między zarobkami prezesów firm, a ich przeciętnym podwładnym jest niczym Wielki Kanion. O ironio, menedżerowie największych spółek, a także ci, którym zależy na udowodnieniu swoich umiejętności podejmują jednak decyzje odwrotne: pracują za symboliczne kwoty, które mogą być nawet milionową cząstką wynagrodzenia swojego przeciętnego podwładnego.
Najbardziej dobitnym przykładem takich praktyk jest Larry Page, CEO firmy Alphabet Inc., czyli dzisiejszego wcielenia Google. Jak skrupulatnie wyliczyli analitycy agencji Bloomberg, pensja Page'a wynosi dolara rocznie – i przy średnich rocznych zarobkach w firmie, sięgających 197 274 dolarów – jest to dokładnie 0,000005 proc. zarobków przeciętnego pracownika Alphabet.
„Jednodolarowi prezesi” to za Atlantykiem stosunkowo powszechne zjawisko. Najgłośniej było swego czasu o rezygnacji z pensji Steve'a Jobsa – co zresztą wiązano z charyzmą tego menedżera. Jednak „klub jednodolarowców” jest znacznie liczniejszy. Od lat prym wiedzie w nim Larry J. Ellison, prezes Oracle. Ale obok niego można tu znaleźć szefową HP, Margaret C. Whitman, znanego biznesmena i inwestora giełdowego, Carla C. Icahna, Davida Filo z Yahoo – oraz szefów co najmniej kilkudziesięciu innych spółek.
Kilka lat temu dołączył do klubu również Mark Zuckerberg, który – jeżeli wciąż trzyma się jednodolarowych rocznych zarobków – bije rekord Page'a pod względem „rozrzutu” między pensją własną a przeciętną pensją w firmie. Bowiem w Facebooku zarabia się lepiej niż w Alphabet – przeciętna roczna pensja przebija tam 240 tysięcy dolarów.
Jeden dolar za PR
Czy jednodolarowe pensje to jedynie manifest rzekomej powściągliwości? Rzecz jasna, nie. Nie jest żadną tajemnicą, że dla menedżerów takich jak Page czy Zuckerberg pensje nie odgrywają już większej roli: współzałożyciel Google ma majątek szacowany na 51 miliardów dolarów, Mark Zuckerberg – na niemal 70 mld dolarów. Temu drugiemu skrzętnie wyliczono dwa lata temu, że na każdy dzień dotychczasowego życia zarobił 4 miliony dolarów.
Skąd zatem realne zarobki? Z opcji, premii, dywidend. Larry Ellison posiada dodatkowe dochody m.in. z wystąpień publicznych. Jednodolarowe zarobki rozwiązują część problemów związanych z fiskusem, a na dodatek są bezcennym atutem PR-owym. Bowiem „jednodolarowi prezesi” nieodmiennie kojarzą się w Ameryce z czasami wojen światowych, kiedy to prezesi największych amerykańskich firm wkraczali do administracji państwowej, by za symbolicznego dolara dbać o sprawy kraju. Ten model utrwalił się i funkcjonuje do dziś – Arnold Schwarzenegger piastował urząd gubernatora Kaliforni za takie symboliczne pieniądze, to samo robił w Nowym Jorku jego wieloletni burmistrz Michael Bloomberg, a wreszcie – Mitt Romney, gubernator Massachusetts.