Jeszcze w czwartek informowaliśmy, że pracownicy LOT-u, największego polskiego przewoźnika lotniczego, będą strajkować. Zorganizowana akcja ma się zacząć 1 maja i ma całkowicie sparaliżować pracę lotniska. Trudno przewidzieć, jak bardzo może wpłynąć to na los podróżnych. Na razie przewoźnik nie odwołuje żadnych lotów.
Według przewidywań mogą zostać odwołane wszystkie loty zaplanowane na ten dzień. Decyzja o strajku została podjęta na podstawie referendum przeprowadzonego wśród wszystkich etatowych pracowników LOT-u, w którym wzięła udział ponad połowa uprawnionych, z czego aż 91 proc. z nich opowiedziała się za jego przeprowadzeniem. Wcześniejsze zapowiedzi wskazują na to, że strajk ma być prowadzony do odwołania.
Głównym zarzutem pracowników LOT jest uzależnienie połowy ich pensji od systemu premii i dodatków. Z tego zaś wynika brak poczucia stabilizacji, gdyż zarobki mogą się znacznie różnić w zależności od miesiąca. Dlatego też strajkujący oczekują, że przywrócony zostanie poprzedni regulamin wynagrodzeń, który w 2010 r. w ramach ratowania spółki znajdującej się w trudnej sytuacji zamieniono na regulamin „kryzysowy”.
Nie wiadomo co dalej ze strajkiem
Jak czytamy na portalu TVN24BiS, jeszcze w czwartek zarząd PLL LOT skierował wniosek do sądu, by ten zablokował plany związkowców. Sąd okręgowy w Warszawie podjął decyzję, że do czasu sprawdzenia miedzy innymi legalności samego referendum, strajk nie może się odbyć. W piątkowy wieczór poinformował o tym prezes LOT Rafał Milczarski.
Jednak wątpliwości w tej kwestii nie mają władze związku, które twierdzą iż mimo decyzji sądu nie odwołają strajku. Twierdzą przy tym, że decyzja sądu ogranicza swobody obywatelskie i zapowiadają strajk ostrzegawczy.
Wszystkich zaniepokojonych sytuacją na warszawskim lotnisku uspakaja rzecznik prasowy PLL LOT Adrian Kubicki, który twierdzi, że skala tak zorganizowanego „nielegalnego protestu” będzie niewielka i zapowiada przy tym, że władze lotniska zakładają utrzymanie w rozkładzie wszystkich lotów zaplanowanych na 1 maja.