Długi weekend w tym roku jest wyjątkowo długi. Przy założeniu, że wzięliśmy zaledwie trzy dni urlopu, możemy odpocząć od pracy aż dziewięć dni. Wielu Polaków z tej możliwości skwapliwie skorzystało, a niektóre firmy w ogóle zawiesiły działalność. Gorąco, ale nie z powodu upałów, jest dzisiaj tylko w jednej polskiej spółce.
Dramat LOT-u rozpoczął się na długo przed majówką, ale swoją kulminację ma właśnie teraz. Doniesienia o planowanym strajku pilotów i obsługi pojawiały się już pod koniec marca 2018 roku. Kilka dni temu związki zawodowe przewoźnika ogłosiły: pracownicy przegłosowali w referendum, że od 1. maja zaprzestają pracy. Pasażerowie byli przerażeni, zarząd ignorował jednak ich obawy i powoływał się na stanowisko sądu, mówiące, że strajk jest nielegalny.
Konflikt w LOT
Ostatecznie, dosłownie w ostatniej chwili, pracownicy narodowego przewoźnika wycofali się ze swojej decyzji. Jeżeli ktoś myślał jednak, że sprawa rozejdzie się po kościach, to grubo się mylił. Choć długi urlop jest w pełni, atmosfera w LOT wciąż jest gęsta od emocji. We wtorek 1 maja przed siedzibą spółki zebrało się ok. 100 protestujących pracowników przewoźnika. Prezes LOT Rafał Milczarski postanowił wszystkich zaprosić do środka.
– Na początku były dwie osoby, teraz grono tych osób urosło do ok. 10. Nie ma wśród tych pracowników liderów związków zawodowych – informował PAP rzecznik spółki Adrian Kubicki. I choć LOT zapewnia, że spotkanie nie miało nadzwyczajnego charakteru i było tylko okazją do zwykłej wymiany informacji, liczba osób, które wzięły w nim udział, każe podejrzewać, że sytuacja wewnętrzna w Locie jest daleka od spokoju.
Żądania pilotów i personelu
Pracownicy LOT alarmują, że mniej więcej połowa ich pensji jest uzależniona od systemu premii i dodatków. Czyli w jednym miesiącu mogą zarobić zupełnie inne pieniądze niż w innym. Chcą po prostu stabilizacji warunków płacowych. Żądają przywrócenia regulaminu wynagrodzeń, który obowiązywał w 2010 roku. Wtedy spółka była w bardzo trudnej sytuacji finansowej i obcięła pensje. LOT wyszedł na prostą, kupuje nowe samoloty, ale pracownicy dalej mają „kryzysowy” regulamin płac.