Tzw. minimalny podatek dochodowy od nieruchomości komercyjnych był jedną z najbardziej kontrowersyjnych propozycji, jakie padły – i zostały w szybkim tempie wprowadzone w życie – w ubiegłym roku. W założeniu miał przynajmniej karać agresywne optymalizacje podatkowe w branży, a może nawet położyć im kres.
Płacą go od początku tego roku właściciele galerii handlowych i biurowców. Ale za chwilę płacić będą go niemal wszyscy, gdyż Brukseli nie spodobało się takie wybiórcze traktowanie podatników, bo niby dlaczego tylko oni? W efekcie ekipa Mateusza Morawieckiego „zatriumfowała”, bo Unia w końcu przystała na tę daninę – natomiast pod warunkiem, że podatek zostanie rozszerzony. I tak się stanie.
Podatek od nieruchomości komercyjnych - Bruksela torpeduje pomysły PiS
Podatek płaci się od nieruchomości komercyjnych o wartości przekraczającej 10 mln złotych (płacony od nadwyżki) i może nie jest oszałamiający – to 0,035 proc. wartości nieruchomości miesięcznie. Ale wciąż jest sprzeczny z przepisami UE, o czym zresztą ostrzegały zarówno UOKiK, jak i MSZ oraz prawnicy z kancelarii premiera. Bruksela już jeden taki podatek – tzw. handlowy – storpedowała.
Jak twierdzi „Gazeta Wyborcza”, PiS nie mógł pozwolić sobie na drugą taką porażkę. Co zatem zrobić, żeby nie musieć się rakiem wycofywać z pomysłu? Rozszerzyć go na wszystkich. W efekcie podatek od nieruchomości komercyjnych będą musieli wkrótce płacić wszyscy – włączenie z hotelami, magazynami czy apartamentowcami. O ile, oczywiście, będą dzierżawione, wynajmowane czy leasingowane – podkreśla dziennik.
Renegocjowanie umów na potęgę
Dokonano zmiany w konstrukcji – wcześniej próg, za którym zaczynało się opodatkowanie wynosił 10 mln zł na budynek. Teraz będzie to 10 mln zł na podatnika. Innymi słowy, kto miał dwa budynki o wartości 8 mln zł każdy – dotychczas podatku nie płacił, a teraz będzie musiał zapłacić daninę od sześciu milionów. Choć ostatecznie nie chodzi zapewne o wielkie kwoty (resort finansów nie dysponuje jeszcze informacjami o wielkości wpływów z tego tytułu).
Dla właścicieli galerii handlowych może to jednak być kolejna kula u nogi. Galerie i obiekty tego typu ucierpiały już na wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele, odpływie klientów, próbach renegocjacji umów (podobno co trzeci najemca chce obniżki opłat, skoro nie może handlować w niedziele). Galerie na gwałt szukają zatem pomysłów „na ruch”: imprez dziecięcych, koncertów, oferty rozrywkowej.