Zaledwie nieco ponad dwa miesiące potrwał eksperyment sieci Biedronka w Białymstoku. Trzy tamtejsze markety sieci – na ulicach Ryskiej, Wyszyńskiego i Ogrodniczki – wraz z końcem lutego zaczęły działać w formule całodobowej, z dwiema krótkimi przerwami w ciągu doby. Gdyby nie fakt, że sieć wprowadziła te zmiany w apogeum przygotowań i kontrowersji związanych z wejściem w życia zakazu handlu w niedzielę, zapewne nikt nie zwróciłby na to uwagi. Okazuje się, że nowa formuła nie przetrwała długo.
„Biedronka idzie na całość”, „Całodobowe Biedronki w Białymstoku. Na razie trzy” – te frazy powtarzały się w nagłówkach portali internetowych i gazet pod koniec lutego nagminnie. Trzeba przyznać, że należącej do Portugalczyków udało się pobić swoisty krajowy rekord: jeszcze nie było w Polsce sklepu, gdzie zmiana godzin otwarcia w mieście średniej wielkości byłaby anonsowana na łamach – i stronach – ogólnopolskich mediów.
Dla firmy to zainteresowanie musi być spore zaskoczenie. – Całodobowe sklepy Biedronka można było do tej pory spotkać m.in. w pobliżu granicy (np. w Terespolu, Tomaszowie Lubelskim czy Medyce), na dworcach kolejowych czy PKS lub w ich pobliżu (np. w Rzeszowie) – komentuje dla INN:Poland firma. – Ponadto, w niektórych miejscowościach turystycznych, jak np. Mielno czy Dźwirzyno, wydłużamy godziny pracy placówek jedynie w szczycie sezonu – dowiadujemy się.
Rzeczywiście, w poprzednich latach Biedronka już eksperymentowała z całodobowym handlem. Ściana wschodnia, miejscowości turystyczne, tymczasowy całodobowy cykl pracy na czas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku to tylko garść przykładów elastyczności sieci, projektowanej pod chętnych na późnonocne zakupy obywateli sąsiednich państw, turystów czy pielgrzymów. – Zawsze wyznacznikiem dla nas pozostają aktualne oczekiwania klientów – podkreśla sieć.
Podobnie miało być w Białymstoku, gdzie na całodobowy format zdecydowano się ze względu na „specyfikę miasta i klientów”. Nie jest jasne, czy specyfika ta odnosiła się do mieszkańców Białegostoku, czy też Białorusini (mający przecież po drodze całodobowe sklepy przy granicy) wpadają do miasta na zakupy w środku nocy. Można zakładać, że raczej nie chodziło o turystów lub pielgrzymów.
„Całodobowe” Biedronki w Białymstoku też zresztą nie działały non stop. Sklepy zamykano na 45 minut w okolicach północy i na pół godziny nad ranem. Po kilku tygodniach i ten cykl jednak przeszedł do historii. – Od 19 marca br. sklepy Biedronka przy ul. Ryskiej i ul. Wyszyńskiego w Białymstoku są czynne od poniedziałku do soboty w godzinach 6:30-23:00, a w niedziele handlowe od 8:00 do 20:00. Od 12 marca br. w takich samych godzinach otwarta jest placówka przy ul. Ogrodniczki. W niedziele objęte zakazem handlu sklepy te są zamknięte – informuje nas Maria Szymankiewicz, specjalista ds. relacji zewnętrznych w Jeronimo Martins Polska S.A.
Biorąc zatem pod uwagę „aktualne oczekiwania klientów”, zainteresowanie zakupami w środku nocy wygasło bardzo szybko. I trudno się dziwić, bowiem cała operacja zbiegła się w czasie z gorączką towarzyszącą wprowadzaniu zakazu handlu w niedziele. Eksperci i przedstawiciele branży retail liczyli już potencjalne straty związane z nowym reżimem, a sklepy zaczęły pospiesznie wprowadzać „nowinki” – od wstawiania pieców do pieczenia bułeczek, przez znacznie wcześniejszy początek pracy (tuż po północy w noce z niedzieli na poniedziałek), po najbardziej ekstrawaganckie, jak eksponowanie kas biletowych.
Ruch Biedronki w Białymstoku stał się, intencjonalnie lub nie, jednym z symboli tych zmian. Tym bardziej, że pracownicy wymienionych sklepów niczego się nie spodziewali, zostali decyzją sieci zaskoczeni, a w licznej społeczności pracowników firmy nad Wisłą zatrzęsło się od plotek, że na całodobowy cykl działania będą przechodzić kolejne sklepy. Ba, związkowcy z branży handlowej uznawali takie posunięcie za próbę zniechęcania pracowników do wolnych niedziel. – Prościej byłoby mi to zrozumieć, gdyby na taki krok zdecydowano się w Warszawie, ale w stolicy akurat nikt na to nie wpadł – mówił INN:Poland Piotr Adamczak, szef „Solidarności” w Biedronce.
Eksperyment z całodobowymi Biedronkami dobiegł po kilku tygodniach końca. Dlaczego? – Godziny otwarcia naszych placówek ustalamy tak, aby jak najlepiej odpowiadały aktualnym potrzebom naszych klientów, które na bieżąco analizujemy – odpowiada nam Maria Szymankiewicz, wyliczając rozmaite formaty godzin otwarcia, stosowane w rozmaitych sklepach sieci. Cóż, wygląda zatem na to, że po dwóch miesiącach nagłego wzrostu zainteresowania nocnymi zakupami, konsumpcyjne apetyty białostocczan nieco ostygły. Innego wytłumaczenia dostarczają też dane GUS: w marcu, pierwszym miesiącu obowiązywania zakazu, sprzedaż detaliczna nie tylko nie spadła, ale też spektakularnie wzrosła – o 8,8 proc. Firmy z branży mogą odetchnąć z ulgą i wycofać się z niepotrzebnych eksperymentalnych form reagowania kryzysowego. Business as usual.