
REKLAMA
To jeden z budzących największe nadzieje debiutantów ostatnich miesięcy – sieć marketów Dino. Analitycy biura maklerskiego BGŻ BNP Paribas są przekonani, że akcje tej firmy są mocno niedoszacowane: docelowo ich cena może przekraczać 123 złote – to oznaczałoby 30-procentowy wzrost w stosunku do ceny, przy której wydawano rekomendację (90,75 zł za akcję).
We wtorkowy poranek proporcja była już nieco mniejsza – najwyraźniej część inwestorów poszła za tą radą i akcje kupiła. Ich cena w poniedziałek sięgnęła maksymalnie nieco ponad 98 zł za akcję, by zamknąć się na kursie 96,25 zł.
Akcje Dino niedoszacowane
Dalszy wzrost zależy w sporej mierze od utrzymania obecnej ekspansji i stabilnego wzrostu efektywności sprzedaży z metra kw. – przypomina portal Wiadomości Handlowe. Wystarczy spojrzeć na przychody ze sprzedaży: w 2017 r. – 4,5 mld zł, w 2018 – zapewne 6 mld zł. Na rok 2020 prognozuje się przychody rzędu 10 mld zł, rok później – 11,5 mld zł. Jeśli wierzyć prognozom, w ciągu trzech najbliższych lat sieć ma się rozrosnąć do 1240 sklepów.
Dalszy wzrost zależy w sporej mierze od utrzymania obecnej ekspansji i stabilnego wzrostu efektywności sprzedaży z metra kw. – przypomina portal Wiadomości Handlowe. Wystarczy spojrzeć na przychody ze sprzedaży: w 2017 r. – 4,5 mld zł, w 2018 – zapewne 6 mld zł. Na rok 2020 prognozuje się przychody rzędu 10 mld zł, rok później – 11,5 mld zł. Jeśli wierzyć prognozom, w ciągu trzech najbliższych lat sieć ma się rozrosnąć do 1240 sklepów.
Im większy wzrost, tym korzystniejsze kontrakty z dostawcami, obniżanie kosztów stałych i logistyki. Nawet sposób, w jaki spółka buduje nowe sklepy, jest uważany za optymalny: „to samodzielne inwestycje na działkach własnych realizowane głównie przy współpracy z jednym generalnym wykonawcą, należącym dodatkowo do głównego akcjonariusza sieci”, jak podkreślają Wiadomości Handlowe. Zysk netto ma więc rosnąć stabilnie, o jakieś 5 proc. rocznie: z 213,6 mln złotych w 2017 r. do 537,5 mln zł w 2020 r.
To nie znaczy, że Dino jest absolutnym pewniakiem – coraz trudniej dziś o atrakcyjne lokalizacje, rosną koszty w budowlance, nie wiadomo, jaki będzie długofalowy wpływ zakazu handlu w niedzielę na firmę. Konkurencja też nie przygląda się polskiemu rywalowi z założonymi rękami. Ale kto nie ryzykuje, nie żyje.