Śnięte ryby należy odławiać, żeby nie wywołać jeszcze większej katastrofy ekologicznej.
Śnięte ryby należy odławiać, żeby nie wywołać jeszcze większej katastrofy ekologicznej. Fot. Karolina Falkiewicz / Agencja Gazeta

Pod Elblągiem doszło do katastrofy ekologicznej: z nie ustalonych jeszcze powodów w rzece Dzierzgoń zaczęły padać ryby. Do tej pory z nurtu tej 45-kilometrowej rzeki na Pojezierzu Iławskim wyłowiono do tej pory około tony martwych ryb. Eksperci próbują ustalić przyczyny incydentu – prawdopodobnie chodzi o zatrucie wody.

REKLAMA
Ryby w przepływającej blisko granicy między województwem pomorskim a warmińsko-mazurskim rzeki zaczęły padać już kilka dni temu – do potencjalnego zatrucia musiało zatem dojść prawdopodobnie w okolicach 6-7 maja. Wkrótce później wędkarze, którzy ściągali nad rzekę na weekend zauważyli martwe ryby.
Jak informuje Radio Olsztyn, strefa zatruć rozciąga się od Myślic do Starego Dolna w gminie Markusy, czyli na długości co najmniej 10 kilometrów, w pobliżu cieszącego się niemałą popularnością jeziora Druzno, mającego status rezerwatu przyrody. Eksperci z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska pobrali próbki wody w kilku miejscach, ale na wyniki badań trzeba będzie poczekać aż do przyszłego tygodnia.
Tymczasem zarządzono też akcję odławiania śniętych ryb – do tej pory z wody wydobyto ich już około tony. Według radia RMF24, miejscowi wędkarze spekulują, że doszło do wycieku ścieków z przydomowej lub przyzakładowej oczyszczalni. Specjaliści spekulują też o nadmiernym użyciu chemicznych środków do oprysków na polach w górze rzeki. Z kolei ichtiolog z Państwowego Związku Wędkarskiego w Elblągu, Krzysztof Cegiel, przypomina, że cztery lata temu doszło w okolicach jeziora Druzno do podobnej katastrofy: wtedy padły aż dwie tony ryb.