Firma windykacyjna GetBack, której nagły upadek wstrząsnął giełdą i tysiącami osób naciągniętych na jej obligacje, próbowała zbudować sobie polityczne zaplecze w PiS - to scenariusz pisany przez polityków opozycji. W Sejmie i rządzie mieli znaleźć się politycy, którzy dbaliby o to, by spółce nie stała się krzywda. A instytucje i służby odpowiedzialne za monitorowanie biznesu miałyby obchodzić spółkę z daleka, wiedząc, że ma ona parasol ochronny rządzących.
W prosty i bezpośredni sposób skomentował to Krzysztof Brejza z PO. – GetBack to spółka ludzi z PiS z parasolem ochronnym służb specjalnych – podsumował w Sejmie, postulując powołanie komisji śledczej w tej sprawie.
Komisje śledcze od półtorej dekady są w Polsce zabójczą bronią polityczną. Od tej powołanej w sprawie Rywina aż po planowaną komisję śledczą w sprawie wyłudzeń VAT, tego typu inicjatywy naśladowały postępowania prowadzone w amerykańskim Kongresie, przyciągały uwagę mediów i opinii publicznej swoją spektakularnością, a wreszcie – kreowały nowe polityczne gwiazdy. I zwykle niebagatelnie wpływały na notowania najaktywniejszych partii.
GetBack z parasolem PiS? Komisja śledcza w sprawie GetBack mogłaby stać się młotem na partię rządzącą. Po publikacjach, m.in. „Gazety Wyborczej”, jest jasne, że firma kręciła się wokół rządzących. Pojawiała się w charakterze sponsora imprez, podczas których nagradzano polityków PiS, w szczególności premiera Mateusza Morawieckiego. Próbowała docierać do kancelarii premiera, także poprzez jego ojca, Kornela Morawieckiego. W planach mogło być też stworzenie w Sejmie własnej „frakcji” – grupy posłów, którzy pilnowaliby tam interesów firmy. GetBack chętnie kupował też wierzytelności wobec spółek Skarbu Państwa.
Tym opozycja tłumaczy też zastanawiającą bezczynność instytucji i służb państwowych w obliczu wątpliwości, jakie się pojawiały w sprawie GetBack. – Nie działały KNF, służby specjalne i prokuratura. To mogło być spowodowane tym, że wrażenie politycznego parasola ochronnego dawanego przez władze paraliżowało te instytucje – twierdzi Sławomir Neumann, poseł PO. Jeszcze 28 lutego, na kilka tygodni przed wybuchem afery, prezes GPW Marek Dietl wręczył firmie nagrodę za dokonania na giełdowym parkiecie.
– Mamy obawy, że działania służb i prokuratury mogą być utrudnione, bo w tej kwestii dużo do powiedzenia mogą mieć osoby, które pełnią najważniejsze funkcje w państwie. Łącznie z premierem Morawieckim – kwituje Neumann.
Jedno wydaje się być pewne: bez względu na to, czy w oskarżeniach opozycji coś jest, czy też sprowadzają się do rutynowej politycznej walki – zapewne nie przekonamy się, jak jest w rzeczywistości. – Nie będzie żadnej komisji śledczej w sprawie GetBack – ucinała rzeczniczka partii i wicemarszałek Sejmu, Beata Mazurek. – Zawiadomienia do prokuratury zostały złożone natychmiast. Nikt niczego nie tuszował – klaruje z kolei poseł PiS Janusz Szewczak. Zdaniem „Gazety Wyborczej”, to właśnie Szewczak będzie najważniejszym przedstawicielem PiS w potencjalnej batalii o GetBack – poseł był wcześniej głównym ekonomistą SKOK, których selektywny upadek miał już kosztować Bankowy Fundusz Gwarancyjny około 5 mld zł.