
Reklama.
Takie słowa nie przychodzą łatwo. – Ostatni rok był najtrudniejszym i najbardziej bolesnym w mojej karierze – wyznał reporterom NYT Musk. – Były chwile, gdy nie opuszczałem fabryki przez trzy lub cztery dni. W tym czasie nie wychodziłem nawet na zewnątrz. To wszystko działo się kosztem spotkań z moimi dziećmi i moimi przyjaciółmi – dodawał, podobno łamiącym się głosem.
Trudno tu o zaskoczenie, pracoholizm miliardera nigdy nie był tajemnicą, a o jego noclegach w firmie krążyły legendy. Podobnie kondycja spółki nigdy nie była wielkim sekretem: Tesla „od zawsze” była na minusie, finansowo była studnią bez dna, a eksperci powoływali się na nią np. komentując plany rozwoju „polskiego narodowego auta elektrycznego” – ku przestrodze.
Tym niemniej ton wywiadu oraz emocjonalny opis stanu Muska najwyraźniej sprawiły, że inwestorzy zadali sobie pytanie, czy aby miliarder nie ma już dosyć swojego sztandarowego projektu. I zapewne część z nich doszła do wniosku, że tak – skoro zaczęła się wyprzedaż akcji. Wraz z nią wyparowało 5 mld dolarów wartości firmy, choć wciąż jest warta ponad 50 mld.