
Reklama.
Resort chce nadzorować handel olejem opałowym od producenta, przez pośrednika, aż do końcowego odbiorcy – pisze „Gazeta Wyborcza”. Wszystko przez to, że kierowcy wlewają go, próbując ominąć wysoką akcyzę za olej napędowy. Do litra oleju opałowego dolicza się obecnie 23,2 gr podatku, do napędowego fiskus dorzuca dodatkowe 1,17 zł i opłatę paliwową – łącznie 1,46 zł.
Pięciokrotna oszczędność kusi, tym bardziej, że ceny ropy na rynku biją rekordy. Za litr oleju napędowego pod koniec września trzeba było zapłacić ponad 5 zł. Warto jednak pamiętać, że olej opałowy jest dla silnika zwyczajnie gorszy, bo nie chroni silnika przed zużyciem i korozją.
Monitorowanie oleju opałowego
W jaki sposób fiskus chce sprawdzać, co ląduje w bakach kierowców? Według propozycji MF odbiorcy oleju opałowego będą musieli zgłaszać się do urzędów i rejestrować swoje piece grzewcze oraz oceniać szacunkową wielkość rocznego zużycia. Służby skarbowe będą miały prawo do weryfikowania informacji podawanych w zgłoszeniu.
W jaki sposób fiskus chce sprawdzać, co ląduje w bakach kierowców? Według propozycji MF odbiorcy oleju opałowego będą musieli zgłaszać się do urzędów i rejestrować swoje piece grzewcze oraz oceniać szacunkową wielkość rocznego zużycia. Służby skarbowe będą miały prawo do weryfikowania informacji podawanych w zgłoszeniu.
Ale to nie koniec. Konsumenci oleju będą musieli także potwierdzać odbiór towaru w rejestrze SENT. Osoby prywatne będą mogły upoważnić do tego przedstawiciela firmy, od której odbierają olej. Przedsiębiorstwa zostaną zresztą zmuszone przez skarbówkę do rejestracji. Resort chce także zakazać dostaw oleju pod adres inny niż ten wskazany w zgłoszeniu do urzędu.