Zaledwie kilkanaście godzin zostało do zaplanowanego na godzinę 5 rano początku akcji strajkowej w PLL LOT – ale co do tego, jak będzie wyglądać czwartek u polskiego narodowego przewoźnika nie ma pewności. Związkowcy zapowiadają „dobrowolne, powszechne powstrzymanie się od pracy przez protestujących pracowników”, natomiast zarząd firmy zapowiada, że będzie to „dzień jak co dzień”.
Podstawowa kwestia to legalność strajku, a właściwie referendum, które przesądziło o organizacji strajku. Sąd, który ma to rozstrzygnąć, dotychczas nie zaopiniował na ten temat – co teoretycznie uniemożliwia związkowcom strajkowanie. W praktyce postanowili oni nie oglądać się na zarząd i na sąd.
Ale z tego wynikają też wielkie obawy przed konsekwencjami strajku. – Nie wiadomo jeszcze, ile nas będzie, ale na razie spodziewamy się minimum 200 osób. Sporo osób będzie w rozjazdach, cały czas jednak mobilizujemy pracowników, którzy będą na miejscu – powiedziała „Gazecie Wyborczej” Agnieszka Szelągowska ze Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Mobilizacja stron konfliktu
Ona nie pójdzie do pracy, choć ma w grafiku lot do Londynu. Co do innych jednak takiej pewności nie ma, bo wiele osób obawia się zwolnień dyscyplinarnych, jakie mogłyby być konsekwencją nieautoryzowanej akcji strajkowej. Firma odcięła im możliwości salomonowych rozwiązań: urlopów na życzenie czy opiekę nad dzieckiem. Może się zatem okazać, że obawy przeważą i aktywny udział w strajku wezmą nieliczni.
Tym bardziej, że zarząd firmy nie pozostaje bezczynny: firma mobilizuje wszelkie rezerwy – pracownicy są ściągani z urlopów, przerzucani na „strategiczne odcinki”, do pracy stawią się wszyscy zatrudniani w formule B2B, czyli pracujący na działalności gospodarczej. Zarząd gra vabank: dodatkowe siły mają zabezpieczyć poranne loty, los popołudniowych najwyraźniej zależy od skali strajku. "GW" sugeruje, że dodatkowo mobilizowany personel nie będzie w stanie zabezpieczyć wszystkich potrzeb, gdyby akcja strajkowa miała masowy charakter.
Czwartkowy strajk, bez względu na to, jak masowy będzie – zapewne tylko zaogni spór. Związkowcy zarzucają firmie fatalne warunki pracy, lekceważenie dialogu z pracownikami i nękanie szczególnie aktywnych związkowców, od zwolnień po takie manipulowanie grafikami, żeby adwersarze menedżerów byli na tym „stratni”. Firma odrzuca wszystkie te zarzuty, a także inne - związane m.in. ze stanem technicznym samolotów.