Aby oszczędzić na jedzeniu wcale nie trzeba się głodzić. Zamiast tego można wybrać się do miejsca, w którym żywność sprzedawana jest prawie za bezcen. I wcale nie chodzi o promocje typu „3 w cenie 2”. Istnieją specjalne miejsca, które można nazwać swoistymi „outletami” z jedzeniem.
Rocznie w Europie marnowane jest ok. 1/3 wyprodukowanej żywności. Jedzenie jest trwonione na całej długości łańcucha produkcyjno-dostawczego, a najwięcej, bo aż 53 proc. wyrzucają gospodarstwa domowe. Jednak żywność w dużej mierze ląduje w koszach również z winy koncernów ją przetwarzających.
Żywność jest utylizowana
– Producenci nigdy nie sprzedadzą wszystkiego, co wyprodukują. W dobie konsumpcjonizmu, gdzie półki sklepowe muszą być pełne, tej żywności zawsze produkuje się za dużo i spora jej część się marnuje – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Michał Nowak z Outletu Spożywczego.
Założona przez niego firma pośredniczy między producentami i dystrybutorami, którzy mają nadmiar żywności z bliskim terminem ważności, a firmami, które takie produkty szybko przetwarzają, np. oferującymi usługi cateringowe czy diety pudełkowe.
Dzięki temu współpracujący z Outletem producenci nie wyrzucają żywności, co jest dla nich oszczędnością z uwagi na koszt produkcji, logistyki i utylizacji. Oszczędzają również firmy, które jedzenie kupują taniej, co zwiększa ich konkurencyjność. Ponadto jeśli produkty się nie sprzedadzą, Outlet pomaga przekazać je organizacjom użytku publicznego, dzięki czemu ich producenci otrzymują zwrot VAT. Zyskują dosłownie wszyscy.
Korzyść dla środowiska
Środowisko również, choć jego ochrona nie jest najczęściej główną motywacją firm współpracujących z Outletem Spożywczym.
– Najlepszym argumentem jest argument ekonomiczny. Jeśli firma widzi, że dzięki współpracy z nami może realnie uzyskać oszczędność, jest to dla niej ciut ważniejsze, niż fakt, że ten cel jest szczytny. Aczkolwiek odpowiedzialność biznesu jest coraz bardziej modna. – tłumaczy Nowak.
– Pokazujemy, że troska o żywność daje korzyści nie tylko wizerunkowe ale przede wszystkim ekonomiczne. A taki argument najbardziej dociera do menedżerów – dodaje.
Outlety z przecenioną żywnością
Co z klientami indywidualnymi? Outlet Spożywczy obsługuje wyłącznie klientów hurtowych, tymczasem tańsze jedzenie, nawet z krótką datą ważności, chciałby kupować chyba każdy. A w szczególności ci, którzy zdają sobie sprawę, że jeden czy dwa dni po terminie ważności nie zmienią magicznie śmietany w śmiertelną truciznę.
Takie miejsca istnieją, tylko nie wszyscy zdają sobie z nich sprawę. Na przykład na półki z przecenionym jedzeniem, którego ważność upływa niedługo, można się natknąć w wielu sieciach handlowych.
Specjalnie wydzielone strefy z tańszą żywnością, której ważność upływa niebawem, klienci znajdą m.in. w Tesco, Żabce czy Lidlu. Najczęściej jest to nabiał, ale na przecenionych półkach natrafić można również na mięso czy gotowe ciasta.
Ciekawą inicjatywą, która przynosi korzyść wszystkim - od producenta, po środowisko i klienta -wykazała się kielecka piekarnia "Pod Telegrafem". Sklep prowadzi outlet "wczorajszego", czerstwego pieczywa. Twardawy smakołyk klienci mogą kupić dwa razy taniej.
Wady produkcyjne
Mało kto zdaje sobie sprawę, że wielu producentów na terenie swoich zakładów sprzedaje produkty ze źle wydrukowanymi etykietami. I to o wiele taniej od ceny rynkowej.
Tak właśnie robią m.in. Bakoma i Piątnica, które w przyzakładowych punktach oferują np. jogurty z pomyloną etykietą. Bo jaką klientowi robi różnicę serek brzoskwiniowy z wieczkiem serka truskawkowego, jeśli może go kupić nawet za połowę ceny?
Wstyd i hańba za działania proekologiczne?
Choć takie działania koncernów podyktowane są głównie chęcią przyoszczędzenia, trudno nie zwrócić uwagi również na bardzo pozytywny aspekt środowiskowy. Mimo to obie wspomniane firmy o tym mówić nie chcą; w internecie również nie ma informacji o tego typu usługach, które wśród społecznościach lokalnych są tajemnicą poliszynela. Dlaczego?
Jak przekonuje Michał Nowak, utrzymywanie prowadzenia takich usług „po taniości” w sekrecie często jest spowodowane chęcią firm do zachowania statusu marki premium. Obawiają się, że np. sprzedaż produktów z bliskim terminem ważności po tańszej cenie obniży ich rangę.
A szkoda, bo to inicjatywy godne podziwu. Nie dość, że przynoszą oszczędności producentom, to jeszcze przyczyniają się do ochrony środowiska i są doskonałą alternatywą dla mniej zamożnych osób.
Problem leży w nas
Michała Nowaka cieszy fakt, że działalność jego firmy przyczynia się do rozwiązywania problemu marnowania żywności na świecie. Jednak liczby nie kłamią - najwięcej jedzenia marnują gospodarstwa domowe, czyli my sami.
– Jedynym rozwiązaniem jest edukacja i to od najmłodszych lat. To najlepsza opcja, ale też najtrudniejsza i najdłużej się czeka na jej efekty. Jednak średnio gospodarstwa domowe marnują 25 proc. żywności. Wyobraźmy sobie, że wychodzimy ze sklepu z czterema siatkami. Jedną możemy zostawić na parkingu, bo i tak jej nie zjemy – podsumowuje.