Raz na wozie, raz pod wozem – sytuacja pracowników na rynku pracy w Polsce przypomina sinusoidę. I wygląda na to, że po osiągnięciu szczytu po raz kolejny zaczyna się zjazd w dół. Zdaniem wielu ekspertów bezrobocie niższe już nie będzie, a polska gospodarka zwyczajnie zaczyna się przegrzewać. A według Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności odsetek bezrobotnych... już rośnie. – Wiele prognoz pokazuje, że może wzrosnąć stopa bezrobocia. Boom na rynku pracy mamy już prawdopodobnie za sobą – opowiada Aleksandra Wesołowska z portalu praca.pl.
Choć opowieści o tym, że nad Wisłą mamy dzisiaj rynek pracownika należałoby włożyć między bajki, fakty są takie, że tak dobrze jak teraz, osoby pracujące na etatach nie miały już od bardzo, bardzo dawna.
Według ostatnich badań Eurostatu Polska ma w tej chwili drugą najniższą stopę bezrobocia w całej Europie. Bez pracy w naszym kraju jest 3,4 proc. siły roboczej. Niższy odsetek możemy znaleźć tylko u Czechów (2,3 proc.). Dla porównania w strefie euro bezrobocie było w tym samym czasie na poziomie 8,1 proc.
Nieco mniej optymistyczne wyniki (ze względu na przyjętą metodologię) podaje GUS według którego na koniec września w Polsce było tylko 5,7 proc. bezrobotnych. – To absolutny rekord. Począwszy od 1991 r. wskaźnik bezrobocia we wrześniu nigdy nie był tak niski – cieszyła się minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska.
Efekty koniunktury
Efekty widzimy na co dzień. Presja płacowa nasila się w praktycznie każdym sektorze gospodarki – od pracowników marketów po wysoko wyspecjalizowanych specjalistów z branży IT. W dużych firmach płace wzrosły w ciągu roku o 7 proc., zbliżając się średnią do 5 tys. złotych. To zresztą również zasługa podwyżek zaordynowanych przez rząd, który pieniędzy dosypał m.in. do kieszeni nauczycieli, profesorów, policjantów czy strażaków.
Poprawę odczuli zresztą także ci, którzy nie załapali się na żadne finansowe benefity. W „Barometrze Rynku Pracy” przygotowywanego cyklicznie przez Work Service niemal 90 proc. ankietowanych przyznało, że w żaden sposób nie obawia się o swoje miejsce pracy.
Osoby, które wchodziły na rynek pracy zapewne pamiętają rady, że należy się przygotować na 8-10 miesięcy intensywnych poszukiwań. A dzisiaj? 2 na 3 Polaków twierdzi, że bez trudu znajdzie nową robotę w mniej niż kwartał.
– Ekonomiści lubią katastrofy. To są jednak tylko przypuszczenia. Wsłuchując się w głos pracodawców słyszymy tylko, że takiego wzrostu płac już nie planują. Tak samo jest ze wzrostem zatrudnienia. Tymczasem jeszcze w ubiegłym roku mówili, że będą zatrudniać na potęgę – oponuje Wesołowska.
Nawet jeżeli spojrzymy na katastroficzne scenariusze z przymrużeniem oka, jedno wydaje się pewne – w najlepszym wypadku czeka nas spowolnienie. Co oznacza, że sytuacja pracowników zacznie się stopniowo i nieznacznie pogarszać.
To ostatnie widać w statystykach. Te od miesięcy hamują coraz bardziej. Z sierpnia na wrzesień bezrobocie spadło o 0,1 proc., co było najsłabszym wynikiem dla września od 2012 r. – To już trzecia negatywna niespodzianka ze strony wzrostu zatrudnienia z rzędu, co wiążemy z niedoborem siły roboczej. Trzeci raz z rzędu negatywnie zaskoczyły też płace, rosnąc o 6,7 proc. rok do roku – komentowali analitycy z banku Santander.
Idźmy dalej. Z badania Randstad „Plany Pracodawców” wynika, że ponad połowa firm w Polsce nie planuje zatrudniać kolejnych pracowników. Z drugiej strony na redukcję w tym obszarze ma się zdecydować tylko 4 proc. z nich, co pokazuje, że do katastrofy wciąż jest jeszcze bardzo daleko.
Mało optymistyczne wnioski płyną też z Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL). Tutaj stopa bezrobocia skoczyła z kwartału na kwartał z 3,6 do 3,8 proc. To pierwszy wzrost od początku 2015 roku.
Na co w takiej sytuacji powinni przygotować się polscy pracownicy? Warto pamiętać, że nasza pozycja zawodowa nie powinna zależeć wyłącznie od sytuacji na rynku pracy, ale także od faktycznych osiągnięć. Podnosząc kwalifikacje możemy być dalej na fali wznoszącej – podkreśla ekspertka.
I dodaje, że warto też pamiętać, że świetna sytuacja nie dotyczy wszystkich zawodów. – Tzw. rynek pracownika to zjawisko, które dotyczyło wybranych branż, np. na rynku IT. Osoby specjalizujące się w administracji biurowej już tak komfortowej sytuacji nie miały. I już pewnie mieć nie będą – puentuje Wesołowska.