Choć sieci franczyzowe nie umknęły rygorom zakazu handlu w niedzielę, a związkowcy z „Solidarności” nalegają na dalsze ograniczenia ich działania, tendencja do zrzeszania się pod jednym szyldem wcale nie zanika. Menedżerowie sieci Rabat Detal mają wręcz nadzieję, że w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy uda im się rozwinąć sieć w błyskawicznym tempie.
Chcielibyśmy dojść do 2000 sklepów, jeżeli dalibyśmy radę, to w przyszłym roku – zapowiada prezes sieci Rabat Detal, Marek Szybalski, w rozmowie z portalem Wiadomości Handlowe. – Jesteśmy na to przygotowani personalnie i systemowo – dorzuca.
Oznaczałoby to niemal dwukrotne zwiększenie liczby należących do tej franczyzowej sieci sklepów. Rabat Detal funkcjonuje na polskim rynku od dwudziestu lat i w obecnej chwili obejmuje około 1100 sklepów, głównie w swoim „mateczniku”, czyli w Polsce południowo-wschodniej. Działa w trzech formatach: to sklepy monopolowe, ogólnospożywcze i convenience (ten ostatni format rozwijał się najdynamiczniej).
Przy czym rozwija się tam w błyskawicznym tempie. – Poczynione zostały niedawno bardzo duże inwestycje, ściągnęliśmy wyspecjalizowanych i dobrych pracowników. W ciągu praktycznie miesiąca udało się „zdobyć” ponad 100 sklepów – deklaruje Szybalski. Docelowo firma chce działać w całej Polsce, zrzeszając właścicieli niedużych, lokalnych sklepów.
Nigdy nie należy stać w miejscu – trzeba nieustannie się rozwijać. Jako firma dążymy do polepszania jakości usług handlowych oraz poszerzania systemu opartego na franczyzie, stawiając czoła super- i hipermarketom – zagrzewa firma na swoich stronach internetowych.
Wygląda zatem na to, że również właściciele małych sklepów jedynego ratunku przed ekspansją dużych sieci dyskontów i supermarketów upatrują w franczyzie. Problem w tym, że może ich to w przyszłości odciąć od możliwości działania w niedzielę. „Solidarność” nalega bowiem na to, by sklep mógł w niedzielę otworzyć przedsiębiorca „korzystający wyłącznie z nazwy i znaku towarowego o charakterze odróżniającym i zindywidualizowanym”.