Reklama.
Chemii między premierem Mateuszem Morawieckim a ministrem energii, Krzysztofem Tchórzewskim, miało nie być nigdy. Konfrontacja była jednak odwlekana tak długo, jak to tylko było możliwe: minister do ostatniej chwili szukał sposobów, by stworzyć mechanizm łączący rynkową konieczność zmian stawek z pozorami zachowania cenowego status quo. I chyba się przy tym zaplątał.