Opinię w internecie - czy to negatywną, czy pozytywną - może napisać każdy. Jednak najwyraźniej nie każdemu może ujść to na sucho. Uważać trzeba szczególnie z krytyką, bo od skrytykowanego przedsiębiorcy można dostać pismo, w którym opiniodawca będzie straszony kodeksem karnym.
Samochód z konkretnym wyposażeniem
Pan Roman, którego sytuację opisuje na portalu wykop.pl jego syn, chciał kupić samochód, a konkretnie Peugeota 208. Wymagania co do auta miał jasno sprecyzowane - nie „golas”, funkcja Mirror Screen (łącząca smartfon z ekranem dotykowym), kolor biała perła.
Gliwicki dealer z Euro-Kas S.A. Autoryzowany Dealer Peugeot, u którego mężczyzna złożył zamówienie wraz z konkretnymi wymaganiami, co do wyposażenia samochodu, dostarczył panu Romanowi wymarzony pojazd. A przynajmniej taki wydawał się na początku.
Po odebraniu auta okazało się, że dostarczony model jest niezgodny z zamówieniem. Kolor niby się zgadzał, ale już upragnionego systemu Mirror Screen w samochodzie nie było. Ba, komputer nie wyświetlał nawet informacji o spalaniu i trasie, co obiecywała dołączona do auta instrukcja. Ostatecznie dotykowy ekran pełnił funkcję ozdoby i pokazywał wyłącznie radio.
Miał być biały, jest biały
Pan Roman skontaktował się z salonem z prośbą o rozwiązanie problemu. Z początku jego sprawą się przejęto i obiecano wyjaśnienie sytuacji. Jednak po kilku dniach oczekiwania mężczyzna otrzymał odpowiedź, że dealer nie da rady nic zrobić. Nieusatysfakcjonowany klient skierował się zatem z reklamacją do centrali Peugeota, która… zawróciła klienta do salonu w Gliwicach.
Tym razem, po ponownym kontakcie z dealerem, pan Roman otrzymał odpowiedź zdecydowanie mniej miłą. Nie dość, że zapomniano o jego sprawie, to jeszcze w odpowiedzi otrzymał informację, że przecież liczył się biały kolor i taki samochód dostarczono.
– Krzywdzącym jest określenie, że wprowadziłem Pana w błąd przy zamówieniu. Daleki jestem o stosowania tego typu procederu. Nigdy nie stwierdziłem w czasie rozmów, że to był mój błąd i nie poczuwam się do obowiązku naprawy - jak Pan to stwierdził - swojego błędu. Chciałem jedynie pomóc w tej sytuacji lecz na obecną chwilę takiej możliwości nie ma – pisał sprzedawca w mailu.
Opinia w Google
W związku z tym pan Roman zdecydował się wystawić negatywną opinię w internecie na temat sprzedawcy. Wybór padł na wizytówkę w Google Maps.
– Niestety nie miałem tyle szczęścia co inni, żebym mógł pisać list pochwalny. Mam przykre doświadczenia po zakupie samochodu – napisał klient, opisując następnie swoją sytuację.
– Dla mnie jest to przestroga że u dealera kupując nowy samochód trzeba zachować taką samą czujność, jak u handlarzy na giełdzie – dodał z rozgoryczeniem na koniec.
Choć komentarz został utrzymany w kulturalnym tonie, bez wyzwisk i wulgaryzmów oraz rzetelnie opisywał sytuację klienta (całość można przeczytać tu), ku swojemu zdziwieniu pan Roman niedługo po tym otrzymał mail ze strony obruszonego dealera.
– Każdy ma prawo do własnego zdania, lecz upublicznianie go powinno być przemyślane. (…) Nie jestem w stanie pamiętać wszystkich ustaleń z Klientami i dlatego elementem kluczowym jest zamówienie, które szczegółowo precyzuje przedmiot i warunki zakupu. Specyfikacja przekazanego samochodu była zgodna z zamówieniem. Jeżeli twierdzi Pan, że został oszukany, to konkludując ja jestem oszustem – dowodził w wiadomości sprzedawca.
Paragrafy kodeksu karnego
Oprócz wyciągania dziwnych wniosków, które w komentarzu w Google nie padły, zaczął dodatkowo straszyć niezadowolonego klienta artykułem kodeksu karnego i żądać usunięcia negatywnego komentarza.
– Pana wypowiedz nosi znamiona zniesławienia, którego istotą jest zachowanie polegające na pomówieniu pokrzywdzonego o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, rodzaju działalności, stanowiska. Zniesławienie (pomówienie, obmówienie, oszczerstwo) to przestępstwo opisane w art. 212 kodeksu karnego. Proszę o usunięcie wpisu na wizytówce Google, która szkodzi reputacji naszej firmy i jest ona również zniesławieniem – pisał dealer.
Według adwokat Ewy Gromady takie zachowanie jest wyłącznie wybiegiem sprzedawcy, mającym na celu usunięcie negatywnego komentarza. W rzeczywistości, gdyby sprawa znalazła swój finał w sądzie, pan Roman byłby wygraną stroną.
Czysty PR
– To czysto PR-owe zachowania przedsiębiorcy, który broni się przed niekorzystnymi dla niego komentarzami – twierdzi w rozmowie z INNPoland.pl prawniczka.
– Po to są opinie na różnych portalach, żeby ocenić danego przedsiębiorcę. Gdyby to miała być sprawa cywilna, sprawa jest prosta - to kwestia uzasadnionej krytyki, która nie jest zupełnie oderwana od faktów i każdy ma prawo do oceny. W przypadku sprawy karnej sytuacja jest bardziej problematyczna - człowiek musi iść do sądu i tłumaczyć, że nie jest wielbłądem – konkluduje.
Zapytaliśmy o komentarz tej sytuacji salon Euro-Kas S.A. Autoryzowany Dealer Peugeot w Gliwicach. W przesłanym nam oświadczeniu dają do zrozumienia, że między klientem a dealerem zostało wypracowane porozumienie.
– W odpowiedzi na Państwa prośbę informujemy, że w opisanej przez Państwa sprawie wypracowaliśmy wraz z Klientem rozwiązanie, które umożliwiło nam osiągnięcie porozumienia. Dotychczasowe rozbieżności, które pojawiły się w stanowiskach stron zostały ostatecznie rozwiane. Przepraszamy za niewłaściwą formę nadaną naszej wypowiedzi i sposób reakcji na treść wpisu zamieszczonego na wizytówce Google. Zapewniamy, że nasze Przedsiębiorstwo dokłada niezbędnych starań, by uniknąć w przyszłości podobnych sytuacji i zapewnić naszym Klientom jak najwyższy poziom świadczonych usług – czytamy w komunikacie.