Pierwsze dni stycznia mogą się okazać trudne dla osób podróżujących linią Ryanair. Jeszcze trudniejsze będą zapewne dla samego przewoźnika. Po długich negocjacjach pracownicy irlandzkiej linii zapowiedzieli, że planują protesty na 8, 10 i 13 stycznia 2019 roku.
O'Leary dopiero co uporał się z jedną falą strajków, a już musi mierzyć się z kolejną. Tym razem na nieco mniejszą skalę – rzecz tyczy się wyłącznie Hiszpanii. Ryanair doszedł bowiem do porozumienia z miejscowymi pilotami, nieco ignorując przy okazji personel pokładowy.
Pracownicy dali Ryanairowi czas do 21 grudnia. Negocjacje dotyczyły wyższych płac i poprawy warunków pracy. Przewoźnik miał jednak nie podjąć rozmów, dlatego związkowcy rozpisują właśnie referendum strajkowe. I są przekonani, że masowy protest to już tylko formalność.
Problem dotknie z pewnością część polskich pasażerów. Z nad Wisły do Hiszpanii Irlandczycy uruchomili łącznie 32 trasy.
Protesty w Ryanairze
Strajki to dla irlandzkiej linii ostatnimi czasy rzecz dość powszechna. We wrześniu 2018 roku protestowały w ten sposób załogi z Hiszpanii, Holandii, Belgii i Portugalii. Przewoźnik odwołał wtedy 250 lotów.
Problemy z pracownikami to efekt ryzykownej polityki wdrożonej do firmy przez jej szefa Michaela O”Learego. Ekscentryczny menedżer obraża swoich podwładnych, nazywając ich „leniwymi durniami”. Co „odwdzięczają się” opowiadając mediom o fatalnych warunkach pracy - presji ze strony kierowników na sprzedaż czy konieczność płacenia samemu za wodę i jedzenie.