Jacek Rostowski, były minister finansów w rządzie PO-PSL, znów został wezwany na dywanik komisji śledczej ds. wyłudzeń VAT. Był w gorszej formie, niż za pierwszym razem. Wszystko wskazuje, że to on będzie głównym kozłem ofiarnym wyłonionym przez komisję. Raport na temat wyłudzeń VAT zostanie ujawniony w okresie kampanii wyborczych.
Harmonogram komisji śledczej ds. wyłudzeń VAT pod wodzą posła Marcina Horały zakłada, że przesłuchania zakończą się przed wakacjami. Data ujawnienia raportu - wrzesień 2019 r., choć poseł dopuszcza lekki poślizg. A lekki poślizg w tym kontekście oznacza wstrzelenie się z ustaleniami w intensywny okres parlamentarnej kampanii wyborczej.
VATowskie grillowanie
Sprawa uszczelniania VAT i systemu podatkowego to jedno z głównych haseł wyborczych PiSu, bardzo wdzięczny temat, jeśli chodzi o uderzanie w politycznych oponentów. W INNPoland.pl pisaliśmy, że członkowie komisji spróbują dowieść zaniedbań poprzedniej ekipie, co miałoby skutkować odpowiedzialnością karną.
Przypomnijmy, że wpływy VAT do budżetu w 2018 r. - w pierwotnym założeniu premiera Morawieckiego, miały wynosić 167 mld zł. O naciskach na skarbówkę może dowodzić ma "zmiana toku myślenia" kontrolerów skarbowych, o czym pisaliśmy w INNPoland.pl. W telegraficznym skrócie - nie ma kontroli prewencyjnych, kontrola ma przynosić wpływ do budżetu.
Powodów ponownego wezwania Jacka Rostowskiego może być kilka. Komisja potrzebuje sukcesów politycznych oraz rozgłosu medialnego, a Rostowskiego obywatele doskonale kojarzą. Mało tego, z pierwszego przesłuchania wyszedł obronną ręką, był merytoryczny, zaczepki posłów z komisji zbijał humorem, inna sprawa że całość tego przesłuchania, po obu stronach, bardziej przypominała kabaret niż pracę śledczą. O szczegółach przesłuchania Rostowskiego pisaliśmy w INNPoland.pl.
Rostowski w gorszej formie na przesłuchaniu
Tym razem nie poszło mu tak dobrze, dał się kilka razy wyprowadzić z równowagi, komisja nie ułatwiała zadania, stawiając nie tylko pytania, ale i pytania z góry zawartą tezą. Rostowski tłumaczył się m.in. z nominacji na wiceministrów Jacka Kapicy, zatrzymanego przez CBA w zeszłym roku, czy Andrzeja Parafianowicza, w rządzie PO-PSL podlegała mu m.in. inspekcja skarbowa.
To polityczne polowanie jeszcze potrwa - jak pisaliśmy w INNPoland.pl, poseł Horała zapowiedział wezwanie na świadków ponad 20 osób, w tym Donalda Tuska, Ewę Kopacz, Grzegorza Schetynę. Jak pisze Gazeta Wyborcza, nic nowego w sprawie nie powiedzą, ale do wyborców popłynie jasny przekaz "grillowania". Uzupełni się go kreatywnym porównaniem jabłka do ziemniaka, dowodząc, że za PiS jest lepiej.
Przy czym - jak zwraca uwagę w GW - porównanie jest o tyle nietrafione, że choć koalicja PO-PSL wygrała wybory w okresie koniunktury gospodarczej, rządy przypadły na czasy największego kryzysu gospodarczego od dziesięcioleci, atmosfera sprzyjała raczej luzowaniu przedsiębiorców, nie dodatkowym dokręcaniu podatkowej śruby, pomijając oczywiste przypadki przestępstw podatkowych poszczególnych przedsiębiorców.
Gdy sytuacja makroekonomiczna się poprawiła, a budżet przestał domykać się pod ciężarem socjalnych obietnic rządu z ostatniej kampanii, optyka spojrzenia na przedsiębiorców uległa zmianie.