Branża IT jest zdominowana przez facetów - według niedawnego raportu „Kobiety w IT”, zrealizowanego przez Fundację Carrots, na 10 programistów przypada zaledwie 3,4 programistek. Co więcej, powszechnie uważa się, że kobiety wcale nie mają w takiej pracy łatwo – lekceważy się ich umiejętności i traktuje protekcjonalnie, nieraz rzucając seksistowskim komentarzem. Jednak Agata Cieplik, doświadczona programistka, pracująca obecnie w amerykańskim DropBoxie, jest przekonana, że to wyłącznie stereotyp. Według niej problemem nie jest to, że kobiety w branży IT są traktowane gorzej od mężczyzn. Prawdziwą barierą jest brak wiary w siebie i w swoje umiejętności jako programistki.
Programowanie wciąż jest branżą zmaskulinizowaną i stereotypowo bardzo męską. Jak kobieta może odnaleźć się w takim świecie?
Agata Cieplik: Z mojej perspektywy jest to zupełnie proste i nie ma z tym żadnego problemu. Praktycznie wszystkie osoby, z którymi dotychczas pracowałam, czy to panowie czy panie, z reguły byli bardzo mili i otwarci, by uczyć inne osoby czy wprowadzać je w branżę. Generalnie nurt jest taki, że wszyscy zdajemy sobie sprawę, że siedzimy w tym samym bagnie, że będziemy dłubać w tym samym starym kodzie. Nie zauważam rozróżnienia, żeby ktoś traktował kogoś inaczej tylko dlatego, że jest kobietą.
Inne programistki podzielają twoje odczucia?
Polki w zasadzie tak, Amerykanki niekoniecznie. Byłam ostatnio na spotkaniu programistek w Nowym Jorku i miały zupełnie inne spostrzeżenia - że są traktowane protekcjonalnie, że dużo bardziej muszą udowadniać, że coś umieją.
Dwie dziewczyny, które uczestniczyły w spotkaniu, zmieniały płeć i miały wcześniejsze doświadczenie jako mężczyźni w branży IT. Opowiadały, że z perspektywy kobiet programistek momentalnie poczuły różnice w traktowaniu - że są traktowane z takim pogłaskaniem głowy.
Nie chcę mi się wierzyć, że ty nigdy nie spotkałaś się z podobnym traktowaniem.
W ciągu mojej siedmioletniej już kariery w IT, miałam tylko jedną nieprzyjemną sytuację. Kilka lat temu, gdy zmieniło się kierownictwo w jednej z polskich firm, w której pracowałam, spotkałam się z bardzo negatywnym podejściem nowego szefa do wykonywanej przeze mnie pracy.
Wydaje mi się, że przeszkadzał mu właśnie fakt, że jestem dziewczyną, co potęgowało to, że jestem młoda i jeszcze studiuję, a mimo to bardzo dobrze sobie radzę i jestem jedną z niewielu osób, która trzyma tę firmę przy życiu. Szala goryczy przechyliła się po tym, jak wysłał bardzo nieprzyjemnego maila do wszystkich, w którym nieprzychylnie wypowiadał się na mój temat. Nie chciałam się dłużej męczyć i odeszłam z tej pracy.
Założę się, że jako programistka z doświadczeniem ze znalezieniem nowej nie miałaś problemu.
Znalazłam ją w zaledwie kilka dni. Dziś pewnie byłoby jeszcze łatwiej, bo obecnie wszyscy chcą zatrudniać kobiety. Jestem pewna, że na LinkedInie dostaję dwa razy więcej ofert niż moi koledzy z biura - głównie dlatego, że jestem kobietą.
Dlaczego?
Z jednej strony chodzi o poprawność polityczną, a z drugiej o zróżnicowanie grupy pracowników. Według wielu badań, najbardziej efektywne zespoły to te, które się od siebie różnią.
Niestety, te różnice są właśnie podstawą do tworzenia podziałów. Często rozróżnia się, że mężczyźni zwracają uwagę na jedną rzecz, a kobiety na zupełnie inną. To mnie osobiście trochę boli - twierdzenie, że kobiety są zupełnie inne od mężczyzn i z tego powodu potrzebują innego traktowania. Zatrudniajmy więc kobiety, bo one wymyślą coś innego.
A nie różnią się od mężczyzn?
W kwestii fizycznej - jasne; w umysłowej - nie. To raczej kwestia tego, że chłopcy i dziewczyny są wychowywani w inny sposób. Wszystko dookoła - książki, media - podkreśla, że programowanie jest męskim zawodem. Jeszcze rodzice powiedzą dziewczynce, że nie musi się uczyć matematyki, bo jest dziewczynką i ważne, żeby umiała się ładnie wypowiedzieć, rysować i ubrać.
Do tego dochodzą jeszcze bajki o nieporadnych księżniczkach, które pokazują, że dziewczynka za dużo robić nie musi. To wszystko się na siebie nakłada i wiadomo, że dziewczyna nie wybierze potem studiów informatycznych, skoro całe życie słyszała, że się do tego nie nadaje.
Dziewczyny rzeczywiście tak myślą?
Niestety tak. Często dostaję maile od czytelników mojego bloga, którzy zastanawiają się, co mogą zrobić, żeby wyemigrować do USA i czy mogę im coś doradzić. I często zauważam ogromną różnicę między tym, jak takie maile piszą faceci, a jak dokładnie tę samą prośbę formułują kobiety. One od razu stawiają się na przegranej pozycji - ich wiadomości brzmią często "Ja wiem, że mi się pewnie nie uda”, „Tak bardzo się wahałam, czy do ciebie napisać czy nie, bo to taki straszny stres” czy „Może mi coś powiesz, bo tobie się udało, choć jesteś dziewczyną”.
Ja potem patrzę na CV tych dziewczyn i widzę, że mają mega doświadczenie. Odpisuję im więc, że to nie jest tak, że mi się udało, że ja na swój sukces zapracowałam i one też mogą zapracować, tylko muszą najpierw w siebie uwierzyć.
To co piszą mężczyźni?
Potrafią mi wysłać swoje CV i bez żadnego "proszę" napisać: "Hej, weź zerknij".
Masz jakiś pomysł, żeby to zmienić?
Dobrze jest promować kobiety w IT, ale niekoniecznie podkreślać, że to jest kobieta, która przebiła się łokciami do męskiej branży, tylko pokazywać, że to fajny człowiek, który osiągnął fajną rzecz i zapracował na to, co ma dziś.
Dlatego nierównym traktowaniem jest faworyzowanie kobiet, np. organizując im dodatkowe spotkania rekrutacyjne, jak to miało miejsce w Google. To wysyłanie sygnału, że kobiety potrzebują innych zasad i bez tego sobie nie poradzą. A należałoby budować obraz, że wszyscy jesteśmy równi, mamy równe szanse, i każdy, niezależnie czy jest mężczyzną czy kobietą, może sobie zapracować na swój sukces.