Reklama.
Walkę z fałszywkami nakazują Polsce przepisy unijne, wprowadzone pod naciskiem producentów zwalczających podróbki (nierzadko szkodliwe, albo kompletnie pozbawione właściwości leczniczych). WHO szacuje, że na całym świecie takie fałszywki mogą stanowić nawet 10 proc. rynku.
W Polsce handel takimi produktami odbywa się przede wszystkim w internecie, co jednak nie znaczy, że takich produktów nie ma w aptekach. Bruksela chce jednak, żeby zniknęły: producenci mają umieszczać na opakowaniach kod 2D i elementy sygnalizujące, że pudełko z lekiem było otwierane – naklejki-plomby czy perforację – przypomina wyborcza.pl.
Zagadkowe kody 2D
Powstała baza, do której producenci mają wprowadzać kody i informacje o swoich produktach. Hurtownicy i aptekarze mają w niej sprawdzać każde pudełko przed wydaniem leku kupującemu. Krajowa Organizacja Weryfikacji Autentyczności Leków – instytucja mająca administrować tym systemem w Polsce – wysłała już do aptek certyfikaty z dostępem do bazy.
Powstała baza, do której producenci mają wprowadzać kody i informacje o swoich produktach. Hurtownicy i aptekarze mają w niej sprawdzać każde pudełko przed wydaniem leku kupującemu. Krajowa Organizacja Weryfikacji Autentyczności Leków – instytucja mająca administrować tym systemem w Polsce – wysłała już do aptek certyfikaty z dostępem do bazy.
Skąd bałagan, o którym pisze dziennik? Po pierwsze, nie wiadomo, ile punktów sprzedaży zarejestrowało się w systemie, bo obowiązku sprawdzania leków jeszcze nie ma. Po drugie, część producentów stosuje kody 2D już od pewnego czasu i w przypadku partii starszych produktów z kodem – może ich nie być w bazie, bo producent jeszcze nie zdążył uzupełnić informacji o swoich lekach.
Teoretycznie wspomniana wyżej KOWAL zapowiada, że w przypadku „alarmu” o fałszywce będzie można dalej procedować sprzedaż. Czy pozwoli to wybrnąć z bałaganu, towarzyszącego implementacji systemu – jeszcze się przekonamy.